piątek, 9 sierpnia 2013

15.


Patrzy na blondynkę, śpiącą spokojnie przy jego boku, czuje się podle. Okłamuje ją, wszystkich dookoła i samego siebie. Prawda jest jednak taka, że on, Zbigniew Bartman, pogubił się w uczuciach. Amelka jest dla niego ważna, ponieważ przeżyli razem dużo, przeszli przez wiele ciężkich momentów, pomagali sobie. Jest przeszłością. Z Asią nie znają się tak dobrze, są razem coś koło roku, przez ten czas nie ma mowy o znaniu się "na wylot", jest między nimi dobrze, a przynajmniej tak się wydaje, ale czy jakby było tak dobrze, wracałby ciągle do Zarzyckiej. Teraz musi zadecydować, która z nich będzie przyszłością. Nie jest jakimś pieprzonym poligamistą, nie lubi ranić ludzi. Na chwilę obecną postępuje jednak wbrew wszystkim swoim zasadom.


Potrzebuje rozmowy, takiej męskiej przy kieliszku, a może i całej butelce. Tylko kogo tu może wyciągnąć do baru. Kosoka, Nowakowskiego, a nawet Ignaczaka nie - za dużo wiedzą od Melki, nie byliby w stanie spojrzeć na to z jego perspektywy, zawsze będą nawet minimalnie skłaniać się ku Zarzyckiej.
Achrem, Lotman, Dobrowolski, a może Perłowski? Kogo powinien się poradzić. Wszyscy znają Melkę, niektórzy trochę Asię. Kogo powinien się poradzić, będąc na życiowym rozstaju, kto będzie w stenie mu pomóc? Tylko, że on nie chce rady, on chce gotowej odpowiedzi co ma zrobić i jest tego gdzieś głęboko świadom. Jest niecierpliwy, doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Rucek! Tak, to jest najlepsza możliwość, przecież jest jego kolegą z pokoju. Spędzają ze sobą mnóstwo czasu. Na pewno nie odmówi mu pomocy.


Wieczorem jedzie w stronę Kędzierzyna, nie zwraca uwagi na niektóre przepisy i mało go obchodzi nawet stan dróg, po prostu dziury stara się omijać. Gdy już siedzi z Michałem w barze, nie mówi nic, bo zapomniał od czego miał zacząć, co właściwie jest początkiem tej historii. Poznanie Melki, czy jej ponowne pojawienie się, właśnie się nad tym zastanawia. Ignoruje pytające spojrzenie towarzysza, prosi barmana od razu o dwie kolejki. Pije jedną po drugiej, nie zapija, ostry smak alkoholu był mu potrzebny.

- Teraz mogę mówić. - informuje, po czym wyrzuca z siebie wszystko po kolei. Opowiada sporą część swojego życia, ale wie, że Michałowi może ufać, bo nie raz rozmawiali o problemach, prywatnych sprawach.

- Zibi, sam nie wiesz czego chcesz, więc jak mam ci pomóc? Wybierasz, tak jak sam zresztą powiedziałeś, między kobietą, która była twoją pierwszą poważną miłością, a kobietą, która na nowo pokazała ci to uczucie. Czy chcesz drugi raz pakować się do tej samej rzeki?

- Właśnie tego się boję chyba najbardziej, że nam znowu nie wyjdzie, coś się schrzani. - piją kolejne porcje trunku.

- Z tego co mówiłeś, do Melki ciągnie cie przywiązanie, jakiś sentyment, ale wydaje mi się, że gdyby była ważniejsza od Aśki dawno byście byli już razem, a tak nie jest.

- Czy można kochać dwie kobiety jednocześnie? Wiesz, one są zupełnie inne i chyba dlatego nie potrafię wybrać, Mela jest zabawna i trochę niepokorna, a Asia jest delikatna i zawsze stara się mnie zrozumieć, czasami nawet jej się dziwie, sam mam siebie dość, a ona nadal przy mnie trwa.

- Mela nie wytrzymała, ale też Ty się uspokoiłeś. I Ty i ona się zmieniliście przez te kilka lat i nie możesz wybierać jej patrząc na wasz stary związek.

- To był bardzo udany związek, szczęśliwy okres w moim życiu, bardzo pracowity, owocny. Jest moją bratnią duszą, wiem to, nadal potrafimy godzinami gadać o wszystkim. - wlewa w siebie kolejno dwa kieliszki. - Może losowanie zapałek? - pyta ze zrezygnowanym uśmiechem.

- Chcesz poddać swoją przyszłość przypadkowi? Uwierz mi, że nie.

- No to co mam zrobić?!

- Moja propozycja jest taka, żebyś już więcej nie pił. To ci nic nie da, nie rozwiąże problemu.

- Mela by to samo powiedział, a Asia czekałaby aż schleję się do nieprzytomności.

- Chłopie chodź już.


Mruży oczy, podrażniony jaskrawym, ostrym światłem. Lekki ból głowy, tylko to przypomina mu wczorajszy mały wyskok. Szybka ocena sytuacji. Spojrzenie na zegarek - 08:16. Przynajmniej nie zaspał. Po chwili jego umysł obiera również dźwięki, słyszy rozmowy przerywane śmiechem z kuchni. Idzie tam i zagląda delikatnie jak małe dziecko. Widzi jak Justyna krząta się po kuchni, robiąc śniadanie, Michał jej pomaga, a ich pociechy czekają grzecznie an jedzenie. Czuje ukłucie w klatce piersiowej i jakiś nagły niedobór tlenu. Ten widok pomaga mu w podjęciu decyzji. Nie przeszkadza im, wraca po cichu do salonu, składa koc i poduszkę, po czym pisze liścik z krótkim "Dziękuję" i wychodzi.


*************
W końcu mi się udało! ;D
Dedykacja dla Ines, bo mnie zmotywowałaś. Dziękuję ♥

Nie wiem ile jeszcze rozdziałów będzie, z pewnością mniej niż więcej.

Dziękuję za wszystkie nominacje. Jesteście świetni! ♥

Piosenka ta, a nie inna bo ją lubię, a nie mogłam znaleźć takiej z pasującym tekstem ;P

wtorek, 9 lipca 2013

14.



Kolejny dzień przynosi nam
Nowe szanse, 
nowe szanse. 

Obserwuję uważnie waszą rozmowę w nadziei, że uda mi się coś wychwycić. Nie jestem głupia, wiem o czym rozmawiacie. O mnie. Naprawdę jestem aż tak ciekawym tematem? Macie kamienne twarze, staracie się nie okazywać emocji przed sobą, czasem tylko nerwy Wam na moment puszczają.

Rozglądasz się, a Piotrek wskazuje głową w moim kierunku. Idziesz tu. Boję się. Chciałam wszystko poukładać, wiem. Ale chyba jednak nie jestem gotowa na tę rozmowę. Nigdy nie będę, bo na takie rozmowy nigdy nie będzie się w pełni gotowym. Tak już po prostu jest. Trzeba to zaakceptować i dostosować się. W takich konwersacjach trzeba pilnować jedynie by się nie skompromitować, bo kontroli nie da się mieć.

- Hej. - mówisz ledwo dosłyszalnie, delikatnym głosem i siadach koło mnie. Nic nie mówię. Tylko czekam, bo to Ty przyszedłeś, to Ty chciałeś tej rozmowy. Więc czekam. - Czekasz jeszcze? Na mnie?

- Tak, czekam. - odpowiadam, a blady uśmiech wkrada się na chwilę na moją twarz.

- Jestem jeszcze trochę zagubiony, ale to oczywiste. Mela, rozstanę się z Asią. - słysząc to robi mi się ciepło na sercu, jestem przeszczęśliwa. Lecz po chwili wędruję wzrokiem na grupkę osób podziwiających fajerwerki i widzę uśmiechniętą blondynkę, po uszy w Tobie zakochaną. Wiem, że to ją skrzywdzi i to bardzo. I mam wyrzuty sumienia, bo to moja wina. Gdybym nie dopuściła do takiego biegu spraw, jej uczucie byłoby w pełni odwzajemnione.

- Czuję się winna. - mówię szeptem, ale wiem, że słyszysz. Czuję jak zastygasz na moment.

- Czemu znowu masz się czuć winna? - pytasz, nie rozumiesz. Widzę jak powstrzymujesz się przed wybuchem emocji, dziękuję, że to robisz. Starasz się.

- Ona będzie cierpiała. Mam wyrzuty sumienia. - tłumaczę spokojnie.

- Nie masz podstaw, by je mieć. To jest wyłącznie moja decyzja. Nie chcę tego ciągnąc. Przed chwilą ktoś mi uświadomił, że jestem z nią z przyzwyczajenia. Przywykłem do jej obecności, byłem z nią ze strachu przed samotnością. Mela, kocham Cię. - Piotrek, jest jak anioł stróż, zawsze stoi przy mnie, trzyma moją stronę, a ja go tak bardzo ranię.

- A co jeśli sama miłość nie wystarczy? - nie zdaję sobie sprawy z tego, że właśnie powiedziałam to głośno. Dopiero Twoje zdziwione spojrzenie mi to uświadamia. - Też Cię kocham i chcę wiązać z Tobą moją przyszłość, ale boję się panicznie.

- Boisz się mi zaufać? - kiwam niepewnie głową, ranię Cię tym, ale rozumiesz. - W takim razie zaufaj swojemu sercu.

Zbliżasz twarz do mojej, pragnę tego pocałunku najbardziej na świecie. Ale nie mogę.

- Zbyszek, wiedz, że nie chcę mieć jeszcze większych wyrzutów. - uśmiecham się blado.

- Przepraszam. Spotkamy się jutro?

- Myślę, że powinieneś wracać do reszty zanim Asia się zorientuje. Co do jutra, to jeszcze się spiszemy.

Rozumiesz, że potrzebuję samotności, chwili na rozmyślania. Odchodzisz. Otacza mnie cisza. Czuję się bezpiecznie. Jest zimno, nie czuję już palców u stóp i u rąk, ale jest dobrze. Weszłam w nowy rok z delikatnym uśmiechem, z nowymi nadziejami na lepszą, szczęśliwą przyszłość.

**********

Tak jak Ty chcę wierzyć,
Że to się uda, 
że się uda.

Wchodzi do środka, co od razu zauważa blondyn. Zastanawia się czy podejść, jednak brunet sam decyduje się na ten ruch.

- A gdzie Mela? - pyta wyższy i patrz uważnie na towarzysza.

- Została, powiedziała, że chce jeszcze pomyśleć. Dziękuję Piotrek, za to, że otworzyłeś mi oczy.

- Zrobiłem to dla niej. Pragnę jedynie jej szczęścia. - Ma smutne oczy, co Zbyszek dobrze wyłapuje.

- Odniosłem wrażenie, że chciałaby z tobą porozmawiać. - Nie jest pewien czy dobrze robi, mówiąc mu to, bo przecież to jego "rywal". Jednak widzi jak on cierpi i widzi jak bardzo oboje potrzebują rozmowy. Blondyn patrzy na niego uważnie, jakby chciał sprawdzić, czy Zbyszek mówi serio. - No idź. - mówi i uśmiecha się do kolegi. Piotrek posłusznie wychodzi do ogrodu i zmierza w stronę huśtawki.



**********

To kolejny świt i nowy cel, 
a nadzieja sprawia,
że się chce.
I jesteśmy gotowi,
żeby wstać i dalej swoje robić.

Widzę cień sylwetki, ktoś zmierza w moją stronę. To nie Ty. Ten ktoś jest wyższy i nieśmiało idzie ze wzrokiem wbitym we własne buty. Piotrek. Staje przede mną i niepewnie podnosi spojrzenie.

- Mela, przepraszam za to, że się wtrącam. Po prostu, nie mogę patrzeć na waszą nieporadność. Chcę żebyś była szczęśliwa. - mówi szybko, chcąc powiedzieć wszystko zanim straci odwagę.

- Zbyszek coś wspominał o tym, że ktoś mu oczy otworzył. - uśmiecham się blado. - Siadaj, pogadamy. - poklepuję wolne miejsce.

Siada. Patrzymy na niebo pełne gwiazd. Nie ma już fajerwerków, krzyki ucichły. Jest spokojnie. Wiem o co chcę go zapytać i muszę to zrobić. Bo on jest moim przyjacielem i chyba powinnam być jego przyjaciółką, a na razie tylko go wykorzystuję, ranię. Nie daję szczęścia ważnym mi osobom. Biorę, ale nie daję nic w zamian, jestem żałosnym stworzonkiem, które nie zasługuje na przyjaźń takich osób. W nowym roku muszę to zmienić.

- Piotrek, a co z Twoim szczęściem? - spogląda na mnie pytająco. - Mówisz, że chcesz mojego szczęścia, a co z twoim własnym? Powinieneś pomyśleć czasami o sobie.

- Ty jesteś moim szczęściem, cierpieniem, miłością i nienawiścią. Kocham Cię, wiem, że to beznadziejne, bo Ci zależy na Zbyszku. Rozumiem to, a przynajmniej próbuję i dlatego to zrobiłem. Może kiedyś się odkocham, może spotkam inną dziewczynę. Zobaczymy.

- Mogę cię o coś jeszcze prosić.

- Tak?

- Otwórz się na świat. Zacznij chodzić na randki, zaczep dziewczynę w warzywniaku i zaproś na kawę, bo to ona może być tą jedyną i nie fajnie by wyszło gdybyś ją ominął, przegapił. Piotruś, znajdziemy Ci dziewczynę, co Ty na to? Tobie i Grześkowi. To moje postanowienie noworoczne. Przestać być dla was ciężarem i zrobić coś dobrego w waszym życiu.

Przytula mnie, przez chwilę trwamy w tym uścisku, po czym wracamy do środka, zmarznięci lecz z w miarę spokojnym sercem. Bo to Nowy Rok - czas nowych nadziei, nowych szans, zaczynamy z czystym kontem. Każdy chce by ten kolejny rok zakończył się dla niego na plusie.

Kolejny dzień przynosi nam
Nowe szanse, 
nowe szanse. 

_______________________________

Mam dla was coś takiego! :)

Coraz bliżej do końca :)  Nie wiem na którym rozdziale zakończę, początkowo miało być 20, ale teraz wydaje mi się, że szybciej. Może nawet ten jest przedostatni. 

Pozdrawiam tych, co wytrwale są ze mną na tym blogu ;* Dziękuję Wam! ♥

środa, 26 czerwca 2013

13.


To tylko deszcz nie moje łzy 
naprawdę życzę Ci 
bądź szczęśliwa
szczęśliwa z nim

W blasku fajerwerków wszyscy składają sobie życzenia. Stoi również on i wie, że to co za chwilę zrobi, złamie mu serce. Jednak ona jest dla niego ważniejsza. Ma jej przyjaźń i to musi mu wystarczyć. Nie liczy się to, że ją kocha, że jego szczęście jest on niej zależne. Jest dla niego wszystkim. On pragnie tylko jej szczęścia, a te z kolei jest uzależnione od jego kolegi z zespołu. Sam już nie wie czy robi to wbrew swojemu sercu, czy może to właśnie ono dyktuje mu takie postępowanie.

- Zibi. - podchodzi do bruneta i chwyta go za ramię tak, by ten odwrócił się do niego i spojrzał w twarz.

- O co chodzi? - patrzy na niego z lekką złością. Dobrze wie, że jego kolega "ma oko na JEGO Melę".

- Ona czeka. Na ciebie. - jego zielone oczy powiększają się. Jest zdziwiony. Nie spodziewał się usłyszeć od Piotrka takich słów.

- O czym ty mówisz? - pyta, ale nie jest już zły czy wściekły, jest po prostu zagubiony.

- Nie udawaj głupiego. Melka na ciebie czeka. Ona cię kocha. Nie zmarnuj tego. - mówiąc to rani samego siebie. Sprawia, że jego serce się rozpada na kawałki,
krwawi. Kolejne słowa przychodzą mu z trudem. - Rusz się. Idź do niej i porozmawiaj.

- Teraz? Ale... - jest niepewny, zdezorientowany jak małe dziecko, któremu próbuje się coś wytłumaczyć, narzucić jakiś tok myślenia.

- Tu nie ma miejsca na żadne ale. Kochasz ją? - pyta. Brunet przez chwilę wpatruję się w punkt za jego plecami, co powoduje, że i on się odwraca. No tak, Asia.

- Czy kochasz Amelkę? - powtarza, przywołując towarzysza ponownie do rzeczywistości. Z każdą koleją upływającą minutą, jest coraz mniej pewien cudowności tego pomysłu, celu tej rozmowy, jej biegu.

- Tak. Kocham. Chyba. Wiem, że gdy ją widzę mam ochotę ją pocałować, przytulić, pokazać światu, że jest moja. Chcę z nią spędzać każdą chwilę. Chcę się z nią zestarzeć. - słuchając tej przemowy, tego wyznania, niebieskie oczy środkowego zachodzą mgłą, ale wie, że nie może się rozkleić, nie przy Zbyszku.

- W takim razie na co jeszcze czekasz? Dlaczego nie zerwiesz z Asią? - ukrywa łzy i smutek za maską zbulwersowania, oburzenia.

- Przyzwyczaiłem się do niej. Pomogła mi wyjść z amoku, w którym tkwiłem po odejściu Amelki. Związek z nią jest stabilny, pewny, przy czym Melka jest wielką niewiadomą, zagadką. W każdej chwili może wybuchnąć. - tłumaczy się, zwyczajnie się tłumaczy, a nawet jakby wykręca.

- Ona się zmieniła. Nie zauważyłeś? Wydoroślała. Ona chce z tobą założyć rodzinę. Stabilny związek, o którym właśnie mówisz. - sam już nie wie w co brnie. Próbuje nie okazywać emocji. Ice Man - teraz musi nim być.

- Wiem, ja to wszystko wiem. Boję się reakcji Asi. Piter, ja myślałem już o oświadczynach, a tu nagle Zarzycka znowu pojawia się w moim życiu. Jak tornado niszczy to, co zbudowałem. - widzi jak środkowy już chce otwierać usta. - Tak, wiem, że ona była w takiej samej sytuacji.

- Oboje potrzebujecie wyjaśnień, szczerej rozmowy. Wydaje mi się, że ten wieczór jest na takie właśnie konwersacje najodpowiedniejszy. - mówi łagodnie. Już się trochę uspokoił. Szalejące w nim emocje opadły nieznacznie, ale on to odczuł. Bo on czuje dużo, bo jest wrażliwy pomimo krążącego mitu. Nie jest Ice Manem. Po prostu nie przywykł do nadmiernego okazywania uczuć, do narzucania się ludziom ze swoimi problemami i radościami. Jest Cichy.

- Masz rację. Pójdę do niej i poproszę o rozmowę. - odwraca się i rozgląda w poszukiwaniu blondynki.

- Zbyszek tylko proszę, nie daj się ponieść emocjom, wyjaśnijcie wszystko. - patrzy w zielone oczy kolegi i widzi, że zdjął z jego serca kawałek wielkiego kamienia. Dołożył go na swoje, ale liczył się z taki skutkiem ubocznym tego planu. Bo on zawsze wszystko analizował, starał się przewidzieć. Taki już był - spokojny, opanowany, poukładany. Często słyszał, że jest "kochany" i to wielokrotnie właśnie od niej, ale nigdy nie czuł się kochany, zwłaszcza przez nią.

- Gdzie ona jest? - pyta zielonooki, rozglądając się gorączkowo. On z pewnością nie był opanowany. Z uporem dążył do celu, ale wszystko i tak chciał mieć "teraz - zaraz". Wszystko co osiągnął - zdobył ciężką pracą. Oczekiwał od otaczających go ludzi zrozumienia, tego, że będą czytać w jego myślach, odgadywać potrzeby i spełniać je. Mylił się. Lecz ostatnie wydarzenia go zmieniły, sprawiły, ze dojrzał, zaczął patrzeć na świat inaczej, jakby otworzyły mu się oczy. Jest w stanie zauważyć rzeczy, o których istnieniu nie miał wcześniej pojęcia. Otworzył się na uczucia. Stał się łagodniejszy, pokorniejszy. Lecz ciągle jeszcze zachodzi w nim ta przemiana i ma nadzieję, że za jakiś czas usłyszy od ojca, że ten jest z niego dumny, ze jego mały Zbyś stał się dojrzałym i odpowiedzialnym Zbigniewem.

- Na huśtawce. - znał ją, od jej przyjazdu do Rzeszowa, od dnia z w którym ją pierwszy raz spotkał. Lubiła być sama. Rozmawiała z samą sobą, często na głos. Najbardziej lubiła przesiadywać na huśtawkach, delikatnie się bujając. Był pewien, że tam właśnie teraz jest. Zarys sylwetki i ciche skrzypnięcia tylko go w tym utwierdziły.

Bartman kiwnął głową w niemym podziękowaniu kumplowi i odszedł w stronę ogrodu. Blondynowi pozostało jedynie obserwowanie jego oddalającej się sylwetki.

To tylko deszcz nie żadne łzy
naprawdę uwierz mi 
bądź szczęśliwa 
szczęśliwa z nim 

********
I oto jest, obiecany ;D
Dziwi mnie to, ale nawet mi się ten rozdział podoba ;D hehe
Musiałam napisać to przejście w relacji niemelkowej :)

Podoba się? XD

wtorek, 25 czerwca 2013

12.



Another day another night inside a lonely world
Another game another fight inside a lonely world
Another wrong another right inside a lonely world
Such a lonely world, such a lonely world

Święta zbliżają się z prędkością światła. Gubię się w wirze przygotowań. Tak, namówiłam rodziców na przyjazd do Rzeszowa. Stęskniłam się za nimi, tak dawno nie spędzaliśmy razem świąt. W ostatniej rozmowie telefonicznej mama pytała o miasto, moja pracę i o Ciebie. Pamiętają Cię doskonale, to przecież Ty ocaliłeś ich córkę przed kompletnym zgubieniem. Zaczynałam obracać się w niezbyt przyjemnym gronie, zmieniałam się na gorsze, jednak spotkanie z Tobą i Michałem odwróciło moje życie o 180 stopni. Przy Was nie czułam się samotna, zagubiona, nierozumiana. Potrzebowaliśmy siebie nawzajem. Ocaliliście mnie.

Na Drugi Dzień Świąt zapraszam do siebie Ignaczaków. Przedstawiam ich rodzicom. Mama jest oczarowana maluchami, tata rozmawia z Krzyśkiem o sporcie, a Iwona pomaga mi w kuchni.
- Twoja mama chyba chciałaby zostać babcią. - zagaduje mnie, doprawiając rybę.
- Tak, nie trudno zauważyć, nie wiem jednak kiedy to nastąpi.
- Chciałbyś mieć dzieci? - pyta już zupełnie poważnie.
- Oczywiście, że tak. Wiem, w przyszłym roku skończę 25 lat i chyba już najwyższa pora, ale nic nie poradzę, że los płata mi figle.
- Zamierzasz jeszcze próbować rozmawiać ze Zbyszkiem?
- Sama nie wiem, wszystko zależy od tego, jak rozwinie się sytuacja. Teraz to on musi zadecydować.
- Chcesz czekać? - pyta, patrząc intensywnie w moje oczy, jakby pilnując, żebym przypadkiem jej nie okłamała.
- Trochę poczekam. Ostatnio nie dałam mu szansy, teraz poczekam.
- Ciociu mogę pomóc? - do kuchni wbiega rozradowany Sebastian a za nim Dominika.
- Ja też chce pomóc. - przekrzykuje brata.

Siedzimy, rozmawiamy, dzieci co raz komuś dokuczają, ciągną do zabawy albo akurat znalazły coś "bardzo interesującego" i muszą to wszystkim pokazać. Ogólnie jest bardzo miło.
- Do kiedy Państwo zostają w Rzeszowie? - pyta Krzysiek. Jego słowa burzą mój spokój, rodzą napięcie, niepewność, obawę.
- W niedzielę wracamy do Gdańska, Sylwestra spędzamy z moją siostrą.
- W takim razie może wpadną Państwo na nasz trening.
- Z przyjemnością skorzystamy z zaproszenia. - o cholera. Zapowiada się ciekawie.

Rodzice siadają na trybunach. Obawiam się, tak wielu rzeczy się obawiam. Rzeczywistość mnie paraliżuje. Za każdym razem, kiedy chcę ruszyć do przodu, coś powala mnie na ziemię. Stąpam po cienkim lodzie.
Siedzę na ławce i przeglądam jakieś papiery, ktoś siada koło mnie. Podnoszę wzrok. Grzesiek.
- Hej Mała, jak tam święta spędziłaś?
- Dobrze. Po treningu zapraszam cię na kawę, musisz poznać moich rodziców.
- Chcesz im mnie przedstawić?
- Tak, jeśli nie chcesz to zrozumiem.
- Nie, nie o to chodzi, ale czemu akurat mnie?
- Bo jesteś moim przyjacielem. Idzie jeszcze Igła i zapytam Pita i Alka.
- Aha ok, będę. Tak przy okazji informuję o imprezie sylwestrowej u mnie. Będziesz, prawda?
- Oczywiście, że tak.

Sylwester. Dzień kiedy podsumowujemy kończący się rok. Analizujemy to, co zrobiliśmy dla siebie, jacy byliśmy dla innych, dla naszych bliskich. Przemyślamy nasze decyzje kolejny raz, może po fakcie. Zastanawiamy się co by było, gdybyśmy w jakiejś sytuacji postąpili inaczej. Czy bylibyśmy w tym momencie bardziej usatysfakcjonowani, szczęśliwi, spełnieni, a może przeciwnie - właśnie byśmy płakali, cierpieli. W ten właśnie dzień zadajemy sobie pytania, które nie mają odpowiedzi. Bo nikt nie wie co by było gdyby... Może lepiej jest, kiedy nie jesteśmy do końca świadomi. Pasuje tu przysłowie: "Im mniej wiesz, tym lepiej śpisz".
Cóż ostatnio nie sypiam zbyt dobrze...

Stoję przed drzwiami mieszkania Grześka. Chcę być taka, jak rok temu. Beztroska. Wolna. Szalona. Szczera. Z zadrą w sercu, ale z uśmiechem na ustach. Teraz nie jestem w stanie odciąć się od uczuć, zapomnieć na chwilę i zwyczajnie się bawić.
Naciskam dzwonek.
Chcę, żeby wszystko się wyjaśniło, ułożyło. Chcę, by ten wielki kamień nie dusił już mojego serca.
Gospodarz staje w wejściu z uśmiechem na twarzy. Witam się z nim przelotnym uściskiem, po czym idziemy do salonu. Są tu prawie wszyscy. Nie ma jedynie Ciebie i Asi. Czyżbyś zrezygnował z imprezy z kumplami na rzecz romantycznego wieczoru z dziewczyną. Witam się ze wszystkimi, na koniec zajmując miejsce koło Iwony.
Rozlega się pukanie i wiem, ze jednak wybrałeś imprezę z drużyną. Dosiada się do nas Asia, a Ty idziesz w stronę Paula i Alka.
Rozmawiamy, śmiejemy się, pijemy alkohol w dużych ilościach. Patrzę na Asię i boli mnie jej naiwność, to w jakiej niewiedzy żyje, ale boli mnie również jej uśmiech - taki beztroski, szczery. Nawet nie pamiętam, kiedy ostatni raz uśmiechałam się bez bólu w sercu. O północy wszyscy wyszyliśmy na zewnątrz. Grzesiek i Igła przygotowali pokaz fajerwerków. Przysiadam na huśtawce i wszystko obserwuję z boku.

No matter how hard i can try inside a lonely world
No one can hear me when i cry inside a lonely world
I'll never know the reasons why inside a lonely world
Such a lonely world, such a lonely world.
___________

Przepraszam, ze tak długo mnie nie było. Kolejny raz nawaliłam, czuję, że z każdym kolejnym opóźnieniem zawodzę Was. Przepraszam :*

Dzisiaj trochę dłuższy.
Następny jak dobrze pójdzie jutro, bo mam wenę :* (ale tak już serio jutro) :)
Dziękuję tym osobom, które tu jeszcze zaglądają.
Kocham Was :**

środa, 29 maja 2013

11.


- Halo? - słyszę roześmiany głos przyjaciółki.
- Monia, ratuj. - szlocham do słuchawki. Co ja najlepszego zrobiłam??
- Mela co się stało? - jest wyraźnie zaniepokojona moimi słowami.
- Powiedziałam Zbyszkowi, że to koniec, że dłużej tak nie mogę i żeby w końcu podjął decyzję.
- Dobrze zrobiłaś. Kochana, nie jesteś tego warta, nie nadajesz się do romansów.
- Wiem. - chlipię. - Ale ja nie chcę go stracić, a chyba właśnie do tego doprowadziłam.
- On teraz potrzebuje trochę czasu na przetrawienie całej tej sytuacji. Musi zdecydować, a ty musisz czekać, CIERPLIWIE. - podkreśla ostatnie słowo.
- A da się tak? Cierpliwie czekać na znak od faceta, którego kochasz?
- Jutro do Ciebie przyjadę i zostanę na jakiś czas. Misiek zrozumie.
- Serio? Dziękuję, jesteś aniołem. - uśmiecham się przez łzy. - Monia .... jest jeszcze jedna sprawa, bo dostałam zaproszenie do kina od Pita i Kosy, ale po tym wszystkim nie wiem czy iść.
- Pewnie, że masz iść. Rozerwiesz się, może przez chwilę nie będziesz o tym myślała.
- Ok. Raz jeszcze dziękuję. Do jutra.
- Nie becz mi już tam.

Leżę na łóżku i nie wiem co ze sobą zrobić, Piotrek będzie tu za 20 minut, a ja jestem w proszku: zapłakana, w wyciągniętej bluzie i starych rurkach. Gapie się w sufit, jakby tam była ukryta odpowiedź na pytania, kłębiące się w mojej głowie.
Wstaję, bo wiem, że muszę, bo wiem, że powinnam. Mówiąc Ci, co naprawdę myślę, zrobiłam krok do przodu, nie mogę teraz cofać się o całe lata świetlne. Nie chce doprowadzić się do stanu kompletnego otępienia, tonięcia w tęsknocie za Tobą i wspomnieniach, które choć piękne, zawsze ranią.
Biorę szybki przyrznic z nadzieją, że zimna woda mnie pobudzi, wyrwie z transu. Myśli jednak, mimo wszelkich starań, kłębią się w mojej głowie, doprowadzając do bólu.
5 minut do przyjazdu Pita. Biegam jak obłąkana szukając jakiegoś odpowiedniego stroju. Ale jaki jest "odpowiedni" ubiór kiedy chcesz pokazać światu, że czujesz się świetnie, ale wewnątrz krwawisz, jesteś pełna obaw. Czy da się, aż tak dobrze udawać? Przykleić do twarzy uśmiech, nie pozwolić łzom wypłynąć?
Piotrek już powinien być.
Pukanie. On puka, Ty tego nie robiłeś. Wchodziłeś, otwierając zamaszyście drzwi, trzaskałeś, zamykając je, jakbyś w ten sposób chciał zaznaczyć swoją obecność. Powiedzieć - Tak, wróciłem, patrz, jestem tu.
A teraz Cię nie ma. Jestem sama i przysłuchuję się pukaniu.
- Hej. - otwieram w końcu, zakładam czarne szpilki i ubieram kurtkę. Wychodzimy. Moje problemy zostają w mieszkaniu, a przynajmniej powinny, ale udało się im wymknąć z niego przez tą krótką chwilę, kiedy drzwi były otwarte. Wymknęły się i teraz kroczą za mną, nie dając chwili wytchnienia, zapomnienia, spokoju.

Piotrek i Grzesiek usiłują nawiązać ze mną jakąś sensowną konwersację, ale bezskutecznie. Potakuję, odpowiadam zdawkowymi zdaniami. Jestem nieobecna. Wybierają film, sprzeczają się, śmieją... mam ochotę się rozpłakać. Zdecydowali się w końcu na jakiś w 3-d, zmierzam do sali, wręcz popychana przez nich. Wiem, że zauważyli, że coś jest nie tak, widzę, jak wymieniają miedzy sobą porozumiewawcze spojrzenia. Sadzają mnie między sobą, jakby liczyli, że to mi pomoże. Jestem im naprawdę wdzięczna za chęci, ale jednak dzisiaj nie jestem najlepszą osobą do towarzystwa. Mając na nosie wielkie okulary pozwalam sobie na płacz. Nie zauważam kiedy zaczynam chlipać, trząść się. Siedzący obok mnie Grzesiek zauważa to pierwszy.
- Chcesz stąd wyjść? - pyta delikatnym tonem, który w małym stopniu łagodzi moje nerwy.
- Yhym. - kiwam głową. Zmierzamy w stronę wyjścia, za nami wychodzi również Piotrek. Ocieram szybkim ruchem policzki.
Stoimy przed kinem patrząc po sobie. Oni się nie odzywają, by mnie nie zranić pytaniem czy jakimś stwierdzeniem, które jestem pewna, przeszły im przez myśl. Ja milczę, bo nie chce im się z niczego tłumaczyć.
- Chyba nie udało się nam miło spędzić wieczoru. - mówię lekko zażenowana całą sytuacją. - Przepraszam.
- Idziemy się napić? - wypala Kosa, Piotrek mierzy go wzrokiem, najwyraźniej nie spodobał mu się pomysł. Początkowo patrzę na niego, jak na dziecko, które myśli, że wpadło na świetny pomysł, ale tak nie jest. Potem jednak dociera do mnie, że tego właśnie potrzebuję.
- Idziemy. - popieram go i zanim Nowakowski ogarnia sytuację, ruszamy w stronę klubu.

Idę z Grzesiek pod rękę, chlipiąc jeszcze co jakiś czas.
- Dziękuję Grzesiu. - wspinam się na palce i składam na jego policzku delikatnego całusa.
- Czasami dobrze spędzić czas z kimś, kto nie będzie zadawał niepotrzebnych pytań. Najlepiej przy kieliszku.
- Zapamiętam.
- Zawsze możesz na mnie liczyć. Mała. - Obejmuje mnie ramieniem przez co, czuję się lepiej. Obecność ludzi, którzy po prostu są, jest bezcenna.

Piję kolejnego drinka, Grzesiek pije ze mną, Piotrek robi za kierowcę i tylko bacznie się nam przygląda, pilnuje nas.
- Nie jest fajnie być ta drugą. - alkohol rozwiązuje mi język. Widzę, jak Piotrek prycha pod nosem. Nie jest to miłe. - Przepraszam.
- Co? - patrzy na mnie zdezorientowany Kosa, który nie kontaktuje już najlepiej.
- Piotrek, przepraszam. - patrzę mu w oczy, żądając tego samego. Bez reakcji. - Przepraszam, że dałam ci nadzieję, a potem odtrąciłam kiedy pojawił się Zbyszek. Jaka ja głupia byłam, poleciałam jak ćma do ognia. Przez chwilę to ja żyłam nadzieją, że może zostawi dla mnie Asię. Przestałam się łudzić, w końcu. Nie chcę tracić twojej przyjaźni. Piotrek, pogubiłam się już w tym syfie.
- Widzę właśnie. - pochylam się nad kieliszkiem i ze zrezygnowaniem kręcę głową.
- No to za syf! - podnoszę go i opróżniam. Krzywię się nieznacznie, jest to chwilowe, potem czuje przyjemne ciepło i ulgę, zapomnienie.
- Daj już spokój z tym. Przez ciebie Grzesiek będzie jutro miał mega kaca.
- Nie moja wina, że ma słabą głowę. Odwieź go do domu.
- A ty?
- Przejdę się. - śmieje się pobłażliwie.
- Wstawaj. - mówi, a sam podnosi Grześka.

Idziemy do jego samochodu, ciągnąc za sobą "kłodę". Milczymy, każdy z nas trawi wydarzenia dzisiejszego dnia.
Zatrzymuje się pod moim domem. Otwieram drzwi, lecz łapie mnie za rękę.
- Ciekawy jestem, czy jutro będziesz pamiętała to, co mi dzisiaj powiedziałaś?
- Raczej pamiętam co robiłam, czy mówiłam pod wpływem.
Uśmiechamy się do siebie, patrząc w oczy.
- Dziękuję za miły wieczór.
- Ja również. - mówię i całuję go w policzek, po czym szybko wysiadam z samochodu i lekko chwiejnym krokiem zmierzam do domu.

____________________

Mam jedną prośbę. Czytasz = komentujesz. Chciałbym wiedzieć, ile osób to czyta :)

niedziela, 5 maja 2013

10.



Błądzę jak otępiała pośród sklepów w Rzeszowskiej galerii. Szukam prezentu urodzinowego dla Piotrka, nie mam pojęcia co by to mogło być.
Przeglądam akurat jakieś książki, gdy mój telefon informuje o nowej wiadomości.
"Za 15 minut u Ciebie. :* 
                                Zbi."
Wiem, że nie powinnam, że źle postępuję brnąc w ten chory układ. Ale wolę mieć Cię chociaż przez tę parę ulotnych chwil, niż nie mieć wcale. Głupie? Wiem, doskonale zdaję sobie z tego sprawę. Zarówno Iwona jak i Monika uświadamiają mi to na każdym kroku. Nie pochwalają tego i nie dziwi mnie to. Jestem im wdzięczna, że mimo tego wciąż przy mnie są i wspierają. Bez nich już dawno temu bym się poddała.

Przerywam zakupy i pędzę do domu, żeby zdążyć przed Tobą, nie chcę żebyś czekał.
Nie pukasz, wchodzisz jak do swojego mieszkania. Nie przeszkadza mi to. Czekam, ciągle czekam. Żyję od jednego spotkania do następnego. Czekanie i niepewność wypełniają moje życie, jednak gdy jestem z Tobą, wszystko znika. Nie martwię się. Wiem, że zaraz znikniesz, ale nadzieja następnego "razu" trzyma mnie przy zmysłach, dzięki niej jestem w stanie w miarę możliwości normalnie funkcjonować, nie świrować.
- Mela! - słyszę z przedpokoju. Zmierzam w tamtym kierunku, opieram się o framugę i obserwuję Cię. Tęskniłam.
- Zostaniesz na noc? - spoglądam Ci w oczy i ponownie widzę w nich to zawahanie.
- Tak. - odpowiadasz i na potwierdzenie mocno mnie przytulasz, całując w czubek nosa.

Siedzę na kanapie, a Ty leżysz z głową na moich kolanach. Oglądamy powtórkę meczu drużyny z Rzeszowa, razem analizujemy Twoją grę. Śmiejemy się, rozmawiamy, milczymy. Wydaje mi się, że tej przerwy nie było, pamiętam dokładnie ile naszych wieczorów wyglądało tak, jak właśnie ten. Liczyła się tylko obecność tego drugiego przy boku, nic więcej.
Powieki stają się ciężkie, nie daję rady już ich otworzyć, pomału odpływam w krainę snów. Czuję jak moje ciało oplatają Twoje silne ramiona, bierzesz mnie na ręce. Po chwili leżę już w łóżku, a Ty obok mnie.
Nie zasypiam, myślę o tym, że jutro rano znowu odejdziesz, że Asia wróci z Bydgoszczy i ja przestanę się liczyć. Będę znowu funkcjonować jak obłąkana, czekając na telefon od Ciebie, jakikolwiek znak. Chciałabym mieć prawo do przytulania Cię bez powodu, gdy tylko będę miała taką ochotę. Niestety, nie mam takiego prawa. Nie chcesz mi go dać, a może się boisz, że znowu nam nie wyjdzie. Błagam, nie bój się już.

Gdy się budzę, Ciebie już nie ma, zniknąłeś jak sen. Odchodzisz razem z nadejściem nowego dnia. Zbyszek nie chcę tak dłużej. Muszę to przerwać, będzie trudno, oboje będziemy cierpieć, może czasami będę tego żałować, ale muszę w końcu powiedzieć: "Stop".

Jadę na trening zdeterminowana, mam przed sobą jeden, jasno określony cel. Widzę Cię na końcu korytarza, uśmiechasz się w moim kierunku. Nie dam rady, nie potrafię. Jestem zbyt słaba, uzależniłam się od Ciebie. Bartman, jesteś gorszy niż narkotyk, sprawiłeś, że nie jestem w stanie z tym skończyć.  Osłabiłeś mnie jeszcze bardziej. Zniszczyłeś mój mur obronny, odsłoniłeś moją duszę na wszelkie ciosy. Nie, to nie Twoja wina, nie mogę wszystkiego zwalać na Ciebie. To ja, ja jestem wszystkiemu winna, sama się w to wpakowałam, Ty mi pomagałeś, ale to ja zrobiłam pierwszy krok, ale teraz nie jestem w stanie zrobić tego ostatniego, by z tym skończyć.
- Mela. - w pewnym momencie pojawiają się przede mną Kosa i Piter, widzę, że nie jesteś z tego zadowolony. Bartman, nie masz prawa być zazdrosny i nawet nie masz o co, bo moje serce należy do Ciebie
- Tak? - mówię do nich z uśmiechem. Za ich plecami widzę, jak znikasz za drzwiami szatni.
- Wpadliśmy na świetny pomysł, a w zasadzie to ja wpadłem. - szczerzy się Grzesiek.
- Wiem, wiem Grzesiu, Ty wpadasz na wszystkie świetne pomysły. Konkrety proszę.
- Więc, chodzi o to, że wybieramy się dzisiaj do kina i pomyśleliśmy, że może wybrałabyś się z nami? - obaj uśmiechają się do mnie najszerzej jak mogą.
- Dobra, ale ja wybieram film.
- Nieee, błagam, Mela miej litość. Nie żebym miał coś do Twojego gustu filmowego, ale chcemy się rozerwać,  pośmiać, a nie płakać. - protestuje stanowczo Grześ.
- Wybierzemy coś razem, pasuje?
- Oczywiście. Będę po Ciebie o 18. - mówi Piter po czym szybko znikają w szatni.

- Spotkamy się dzisiaj? - podchodzisz do mnie, gdy jestem już przy swoim samochodzie.
- Mam już plany. - informuję Cię, i przeraża mnie to w jak bardzo oschły sposób to zabrzmiało.
- Aha, a jakie?
- Idę do kina z Piotrkiem i Grześkiem.
- Nowakowski ma na Ciebie oko. - mówisz z jakby lekką ironią. Ranisz.
- Zbyszek, to chyba nie twoja sprawa? - otwieram drzwi z zamiarem ucieczki.
- Na prawdę tak uważasz? - zbliżasz się do mnie i stanowczym ruchem uniemożliwiasz mi to.
- Nie chciałam tego mówić  ale muszę. Proszę nie przerywaj mi. - kiwasz głową na znak, żebym kontynuowała. Patrzysz badawczo w moje oczy. Z przypływem nagłej siły i odwagi zaczynam swój monolog...
- Uzależniłam się od Ciebie, sprawiłeś, że żyję jedynie od jednego spotkania do drugiego, od jednego pocałunku do kolejnego. Wykańcza mnie to. Sprawiasz, że jestem szczęśliwa, przez parę chwil czuję się wyjątkowo, nie myślę o niczym innym. Rano zawsze znikasz, a ja żyję nadzieją kolejnej nocy i strachem, że takowej nie będzie, że nie będę mogła cię już więcej przytulic, bo postanowisz, że już mnie nie chcesz. Zibi, nie mogę tak dłużej. Proszę, skończmy z tymi spotkaniami w tajemnicy przed całym światem, nie ciągnijmy tego. Ja będę czekać, nie wiem jak długo, ale trochę poczekam. Decyzja należy do Ciebie.
Patrzę w Twoje oczy jeszcze przez chwilę, po czym wsiadam do samochodu, już mnie nie zatrzymujesz.

Odjeżdżam. Łzy lecą mi strumieniami, przy najbliższej okazji zjeżdżam na pobocze. Płaczę, nie wiem czy dlatego, że powiedziałam "Stop", czy dlatego, że mnie nie zatrzymywałeś. Miałam nadzieje, że po tych słowach pocałujesz mnie i powiesz, że już dawno temu podjąłeś decyzję. Nic takiego nie usłyszałam. 


**********

Huehue.
Taki mały zwrot akcji. ;D
Miał być wczoraj, nie wyszło :/ Przepraszam.
btw. Urodziny Zbycha! ;D
Życzę mu dużo sukcesów zawodowych, dużej i szczęśliwej rodzinki i w ogóle wszystkiego co najlepsze. :)


Co sądzicie o nowym wyglądzie?
Czekam na komentarze :)

czwartek, 25 kwietnia 2013

9.



Budzę się, ale nie otwieram oczu. Boję się, że jeśli to zrobię znikniesz  jak ulotny sen. Leżę wtulona w Twoje umięśnione ramiona, czuję Twoje ciepło, słyszę bicie serca.
Tylko, czy to serce bije dla mnie?
Nie mam pewności co do przyszłości, co do NAS. Bo przecież to mógł być tylko jednorazowy wyskok, chwila słabości, której ulegliśmy, o której będziesz chciał zapomnieć i wrócić do swojego aktualnego życia z Asią. Boję się, ta niewiedza mnie paraliżuje, zaprząta każdą moją myśl.
Poruszasz się, mrucząc przy tym słodko, zawsze tak robiłeś. Otwieram w końcu oczy i spoglądam na Twoją twarz, badam każdy jej szczegół, to jak się zmieniła. Wyraźniejsze, bardziej męskie rysy. Kolejne mruknięcie i otwierasz oczy. Nasze spojrzenia spotykają się, przez chwilę mam wrażenie, że Twoje oczy straciły trochę mocy, że nie są już tak intensywnie zielone, jakby odzwierciedlały Twoją wewnętrzną przemianę, to, że się opanowałeś, wydoroślałeś.
- Dzień dobry. - uśmiecham się do Ciebie, podnosisz głowę i w odpowiedzi mnie całujesz.
- Co zjesz na śniadanie? Mamy grubo ponad godzinę do treningu więc nie ma obaw, że się spóźnimy.
- Dobrze wiesz, że zjem wszystko co przyrządzisz. - wychodzę z łóżka i kieruję się w stronę kuchni, narzucając po drodze na siebie Twoją koszulę.

***

Zakładam buty i kurtkę i jestem gotowa do wyjścia.
- Nie zapomniałeś niczego?
- Zapomniałem, ale zrobiłem to umyślnie, żeby mieć pretekst, aby wrócić.  - uśmiecham się, a moje policzki przybierają lekko różowy odcień.
- Przyjdziesz dzisiaj? - pytam z nadzieją w oczach.
- Nie dam rady, Asia dzisiaj przyjeżdża. - cios, na który sama się naraziłam. Nie mam prawa rozpaczać,  bo przecież się na to zgodziłam, na to, by być tą drugą. Tą niepotrzebną, przeszkadzającą.
- Aha. - tylko na tyle mnie stać. Podchodzisz do mnie i całujesz mnie przelotnie.
Wychodzimy z mojego mieszkania, to co zaszło między nami nie ma prawa opuścić jego ścian.

***

Na hali nie byłam nawet 5 minut, dałam dla trenera jakieś potrzebne mu papiery i teraz wracam do domu. Parkuję w tym samym miejscu, co wczoraj, ale obok nie stoi żaden samochód. Wchodzę po schodach. Wejście do tego pustego mieszkania  jest teraz trudniejsze niż kiedykolwiek, bo wszędzie unosi się zapach Twoich perfum, czuję jakbyś tutaj był, jakbyś zaraz miał pokazać się w drzwiach i mocno mnie przytulic, bo już zdążyłeś się za mną stęsknić.
Ale nie pojawiasz się, jesteś na treningu i właśnie pracujesz na zagrywką lub atakiem.
Pakuję rzeczy do walizki bez większego porządku, gdy natrafiam na Twoją koszulkę treningową ładnie złożoną u mnie w szafie, momentalnie szeroki uśmiech pojawia się na mojej twarzy.Biorę ją i delikatnie przykładam do siebie, długością sięga mi prawie do kolan.

***

Zostawiam walizkę i wychodzę na spotkanie z Ignaczakami. Krzysiek wymyślił nam dzisiaj pizzę i plac zabaw. Iwona przy nim zawsze promienieje, dzieciaki się wiecznie śmieją. Tworzą idealną rodzinę. Może ze względu na tak częste wyjazdy Krzyśka, tak dbają o tę więź i ją szanują. Nie tak jak ja, oddaliłam się od moich rodziców, w pewnym momencie zaczęłam się spierać z tatem, mama czasami nawet przez nasze kłótnie płakała. Cóż wybuchowy charakter odziedziczyłam po nim. Dlatego gdy Sebek coś zbroi i rodzice trochę na niego pokrzyczą, przychodzi do mnie i o tym rozmawiamy, czasami to on mi mówi co powinnam zrobić, a nie ja jemu.

Siedzimy na ławce w parku, patrząc na beztrosko bawiące się dzieci.
- Igła!!. - znam ten głos. Wszyscy zerkamy w tym kierunku i widzimy Ciebie z Bobkiem, ale pies nie jest Twoim jedynym towarzyszem. Jest i ona, Joanna. Dostrzegasz mnie gdzieś za Krzyśkiem, z uwieszoną Dominiką na szyi, widzę odrobinę strachu w Twoich oczach. Bartman, boisz się, Ty też się boisz. Tak samo jak ja. Stawiam małą Ignaczakównę na ziemi, by mogła przywitać się z Bobkiem, do którego poleciał już Sebastian.
- Poznajcie się. To Amelka, nasza fizjoterapeutka, a to Asia, moja dziewczyna. - mówisz oficjalnie. Trochę boli, rani, ale nie mogę nic na to poradzić, zgodziłam się na taki układ.
- Asia. - blondynka uśmiecha się do mnie promiennie i wyciąga rękę.
- Amelia. - odwzajemniam gest. Staram się by mój głos nie brzmiał ostro, ani niemiło. Chyba się udaje, bo blondynka ciągle się uśmiecha.
Odruchowo użyłam swojego pełnego imienia, chociaż go nie znoszę  Dla wszystkich jestem Melka, przedstawiając się jako Amelia chciałam zachować dystans.
Igła zerka na mnie co jakiś czas, sprawdzając czy się trzymam, gotów w każdej chwili zainterweniować,  ruszyć na ratunek jak bohater. Bo on jest moim bohaterem bez wątpienia. Okazywał to już tak wiele razy.
Gdy Ty zawodziłeś, zapominałeś o mnie, on był gotowy wyciągnąć mnie z największego bagna. Jest starszym bratem, którego nigdy nie miałam. Dokucza, robi mi kawały, ale chroni przed wszelkim złem, a przynajmniej próbuje.

- Tato, pobaw się z nami!! - Dominika nie daje za wygrana i ciągnie Krzyśka za rękaw bluzy.
- Chodź mała, ja się z wami pobawię. - wstaję, bo wiem, że to jest jedyna forma ratunku dla mnie.

Siedzę na huśtawce i obserwuję. To, jak ją przytulasz, trzymasz za rękę. Robisz to tak naturalnie, nie zwracasz uwagi na mnie, a podobno nadal mnie kochasz. Mam ochotę zniknąć,  uciec, pozwolić Ci żyć spokojnie z Asią. Powinnam, ale gdy widzę Cię w jej ramionach ciężko jest mi powstrzymać się od płaczu.

Iwona woła dzieciaki do siebie, Bobek leci do Ciebie, a ja niewzruszona, nieobecna, wciąż siedzę na tej pieprzonej huśtawce.
- Mela! - dopiero krzyk przyjaciółki wybudza mnie z tego transu.
- Tak, tak. Która godzina? Igła musimy już jechać, bo mi pociąg ucieknie.
- Miło było cię poznać Asiu! - krzyczę, odchodząc, nie chcę zostawić po sobie aż tak złego wrażenia.

***

Siedzę w pociągu i gapię się obojętnie przez szybę. Mam nadzieję, że pobyt w domu mnie podbuduje, że doda nowej energii, siły do walki.
Zbyszku, nie mogę Cię zmuszać, naciskać, nie mogę się narzucać. Sam musisz podjąć decyzję.
Ja poczekam, nie wiem ile, ale trochę poczekam.

***********

Hej, hej, hej :)

Rozdział 9 jest dla mnie wyjątkowy, bo przecież Zbyszek gra właśnie z takim numerem.
Resovia obroniła tytuł ♥ Modlę się by Zbyszek został :)
Bartman dojrzał. Oświadczył się Asi!!!
Gratuluję im i życzę dużo szczęścia, cierpliwości, zdrowia i oczywiście miłości w ich nowym WSPÓLNYM życiu :')
Będą mieli sweet dzieci ♥

Po testach umieram, jutro wyjazd do Bydgoszczy (rodzinne miasto Asi ;D )    i trzeba obronić tytuł mistrza Polski ;D hehe
Wish me good luck :)
Trzymajcie się ciepło :*

czwartek, 11 kwietnia 2013

8.



- Andrzej, mam sprawę.
- Tak, Melka?
- Chciałbym wziąć wolne od czwartku do wtorku. Jest to możliwe?
- Myślę, że tak. Poprosimy chłopaków, żeby ograniczyli kontuzje.
- I tak muszą je ograniczyć, dawno nie trenowaliśmy pełnym składem.
- Tak, to fakt. Całe szczęście, że za jakieś 2 tygodnie Piter już wróci. - Tak, Nowakowski, chociaż się starałam nie okazywać tego, że wiem co do mnie czuje, w naszych spotkaniach zaczęło się pojawiać jakieś niezdrowe napięcie. Boję się, że stracę przyjaciela.
- Melka, po treningu zajmiesz się Zibim. - o cholera....
- Oczywiście. - uśmiecham się najnaturalniej jak jest to możliwe na chwile obecną i z przerażeniem w oczach idę na halę.
A może los daje nam szansę na kolejną rozmowę, ale może po tej będzie lepiej, a nie gorzej.

***

Trening dobiega końca, a mi się z nerwów ręce zaczynają się pocić, błądzę oczami po całej sali, byleby nie spojrzeć na Ciebie. Boję się. Wszystkiego się boję, jak mała dziewczyna, która zgubiła się w centrum handlowym.
Koniec. Za jakieś 20 minut się spotkany .....
- Zbyszek, dzisiaj Melka się tobą zajmie. Zgłoś się do niej.
- Ok - albo jest Ci to obojętne, albo nauczyłeś się dobrze ukrywać emocje. Oddaliliśmy się, kiedyś bym Cię w takiej sytuacji rozszyfrowała, a teraz .... nie potrafię.

***

Czekam na Ciebie w gabinecie głównego fizjoterapeuty, którego dzisiaj nie ma.
Puk, puk.
- Proszę. - otwierasz drzwi i wchodzisz niepewnym krokiem - Nie musiałeś pukać.  - próbuję się uśmiechnąć,  ale strach w tym momencie mnie skutecznie paraliżuje.
Cisza, oboje nie wiemy co robić  co powiedzieć,  tkwimy znowu w martwym punkcie. Nie chcę tego, chcę ruszyć,  chcę w końcu do cholery zacząć iść. Od dwóch lat stoję w miejscu. Chcę i w końcu muszę się zebrać do dalszego funkcjonowania.
Kładziesz się na stole do masażu.
- Łydka? - pytam dla formalności, chyba tylko po to żeby przerwać tą niezręczną, kaleczącą uszy ciszę.
- Tak, ostatnio znowu mi dokucza.  
Cisza.
Cisza.
Kończę już masaż, zmarnowaliśmy prawie pół godziny,  żadne z nas się nie odezwało. Ja tak kurwa dłużej już nie mogę. Kończę szybko masaż. siadasz na stole.
- Zbyszek. .... Poczekaj, porozmawiajmy. - wpatruję się błagalnie w Twoje oczy.
- O czym? Melka, o czym ty chcesz jeszcze ze mną rozmawiać. Chyba w parku już wszystko sobie powiedzieliśmy.
- Dlaczego od tamtej pory mnie ignorujesz? Przecież normalnie rozmawialiśmy, a potem nagle znowu jakby tamtej rozmowy nie było.

You left with no goodbye, not a single word was said
No final kiss to seal any sins
I had no idea of the state we were in.

- Dla mnie to też jest trudne! - krzyczysz. Zbliżasz się do mnie, nasze twarze są tak blisko, patrzysz mi w oczy. Chcę odwrócić wzrok, wiem do czego takie spojrzenia między nami zawsze prowadziły. - Oddałaś mi wtedy to pudełko, przeglądałem jego zawartość wielokrotnie i za każdym razem wspomnienia wracały wyraźniejsze. - Twoje oczy zachodzą delikatną mgłą, ten widok sprawia, że po moim policzku spływa pierwsza łza. Miałam być silna, miałam już nie płakać, obiecywałam to sobie i przede wszystkim Iwonie. - Mela, nie płacz. Nie chcę, żebyś kolejny raz przeze mnie cierpiała. Przepraszam. Po prostu, wtedy odeszłaś bez słowa pożegnania, a gdy już prawie zapomniałem znowu los krzyżuje nasze ścieżki.

I know I have a fickle heart and a bitterness
And a wandering eye, and a heaviness in my head.

- Zbyszek, proszę pamiętaj mnie. Oboje powinniśmy pamiętać, to co było między nami.

When was the last time you thought of me?
Oh have you completely erased me from your memories?

- Pamiętam. Mała, wszystko pamiętam. - zbliżasz się jeszcze bardziej i mnie całujesz. Choć wiem, że nie powinnam, nie protestuję. Wplatam ręce w Twoje włosy i poddaję się rozkoszy. Tak bardzo pragnęłam poczuć Twoje usta na moich, Twoje ręce błądzące po moim ciele. Odrywam się od Ciebie i patrzę Ci w oczy.
- Nie powinniśmy. Bartman, nie powinniśmy. Masz dziewczynę.
- Wiem, ale to jest silniejsze ode mnie. - Wtulam się w Twoją klatkę piersiową. Jestem bezpieczna, w tej chwili jestem bezpieczna, nie wiem co będzie potem, ale wiem, że w tej chwili jestem znowu szczęśliwa.
- Kocham cię. Nigdy nie przestałam. - mówię w Twoją koszulkę, która nadal pachnie tymi samymi perfumami.
- Też cię kocham. Wiesz, wpadliśmy w rutynę, zgubiliśmy nasze uczucie i dopiero twoje odejście dało mi do myślenia. Wtedy zrozumiałem jak ważna dla mnie jesteś.

I often think about where I went wrong
The more I do, the less I know.

Znowu się całujemy, zachłannie, namiętnie, stęsknieni siebie. W pewnej chwili Twoje ręce błądzą pod moją koszulą, rozpinasz guziki.
- Nie tutaj. - szepczę Ci do ucha, łapiąc za rękę. - Jedźmy do mnie.

***

I gave you the space so you could breathe,
I kept my distance so you would be free,
And hope that you find the missing piece
To bring you back to me.

Parkuję swój samochód na parkingu przed blokiem, zaraz zjawiasz się swoim audi i parkujesz tuż obok. Wysiadasz i zmierzamy na górę. Zamykam drzwi i jesteśmy już tylko my. Poddajemy się chwili, śpiące w nas do tej pory uczucia budzą się jeszcze potężniejsze niż kiedykolwiek. W drodze do sypialni pozbywamy się szybko naszych ubrań. Rzucasz mnie na łóżko, i zapominamy się w sobie. Liczy się TERAZ, liczymy się MY.

***

- Zostaniesz? - pytam podnosząc głowę z Twojej nagiej klatki piersiowej i spoglądając błagalnie w oczy. Wahasz się, to boli, a obiecywałeś, że mnie więcej nie zranisz...
- Tak, dzisiaj zostanę. - mówisz uśmiechając się, ale mnie ta odpowiedź nie satysfakcjonuje.
- Chcę, żebyś został już na zawsze. - mówię, po czym delikatnie całuję Cię w usta.
Zasypiam wtulona w mężczyznę, którego kocham, lecz wciąż mam tyle obaw, pytań. I mam wyrzuty sumienia, bo przecież masz dziewczynę i nieważne jaka jest, kocha Cię. Ranisz ją, Bartman, ranisz mnie tą niepewnością w głosie i ranisz siebie, będąc niezdecydowanym, postępując pod wpływem chwili.
ale przecież Ty zawsze robiłeś to, co chciałeś często nie zważając na innych. Raniłeś i wciąż ranisz.
Czy moje serce zniesie kolejne rany?
Czy jesteś w stanie przestać ranić wszystkich i siebie?
A co jeśli, zauważysz, że nie jestem taka jak kiedyś?
Czy zostaniesz?
Baby, please remember me once again.

sobota, 30 marca 2013

7.





 Wiesz jaki jest najgorszy błąd?
Uciekać przed samym sobą
Nie wiedząc nawet dokąd,
pora by ego poszło won.

Czuję zapach męskich perfum, bardzo przyjemny, kojący. Otwieram oczy pomału, ospale. Dostrzegam umięśnioną rękę na swojej talii i wspomnienia z wczorajszego wieczoru uderzają we mnie ogromną i silną falą. Jego ramiona dają poczucie bezpieczeństwa, o nic nie muszę się martwic. Od dawna miałam z Piotrkiem dobry kontakt, ale teraz przez myśl mi przechodzi, że przecież ten kontakt mógłby być jeszcze lepszy, gdybym tylko na to pozwoliła  Wszystko teraz jej w moich rękach. On wyjawił mi swoje uczucia, choć nie wie, że to słyszałam. Znajduję się na rozdrożu i muszę zdecydować, którą drogą pójdę. Na pewno pierwszą sprawą, którą muszę uporządkować w swoim życiu jesteś Ty. Muszę zastanowić się, co tak naprawdę do Ciebie czuję i czy w ogóle coś jeszcze czuję, czy tylko to uczucie sobie wmawiam. Czy to jest miłość czy sentyment, którym Cię dążę ze względu na spędzone razem lata? Nie wiem, w moim życiu jest tyle pytań bez odpowiedzi. Zagubiłam się już w tym, straciłam swoje priorytety, najważniejsze wartości przestały mnie obchodzić.  Stałam się samolubną, egoistyczną suką. W końcu się do tego przyznaję, dociera to do mnie teraz, to co zrobiłam ze swoim życiem, jak bardzo się zmieniłam. Po moim policzku spływa łza, łza rozpaczy, ale też łza pokory, którą teraz muszę w sobie na nowo odnaleźć.
Jego uścisk jest zbyt mocny, by udało mi się wymknąć niezauważalnie. Jakby bał się, że jeśli teraz mnie wypuści, już nigdy do niego nie wrócę.
- Piter? - szepcze mu do ucha, ale on śpi jak niedźwiedź. - Piotrek - mówię trochę głośniej, a on delikatnie mruży oczy, przeciągając się by po chwili spojrzeć na mnie swoimi niebieskimi i czystymi jak letnie niebo oczami.
- Dzień dobry Meluś. - wypowiada zalotnie i całuje mnie czule w czoło. Czuję się lekko zdezorientowana, zawstydzona.
- Hej. - uśmiecham się na przywitanie. - Chyba się już będę zbierać.
- Może zostaniesz na śniadanie? Co Ci szkodzi? - robi oczy jak kot ze Shreka, uroczy widok, przez który mięknie mi serce. - Przecież nie gryzę - dodaje jeszcze z przekorą.
- No dobra, wstawaj, trzeba w końcu coś przygotować. - poganiam go entuzjastycznie.

***  


Dróg jest zbyt wiele, a Ty jesteś sam
Którą pójdziesz to pytanie już znasz.
W lewo, czy w prawo, ruszaj się żwawo
Podejmuj decyzje, choć w głowie chaos


Po śniadaniu u Piotrka wróciłam do domu, wzięłam długi prysznic, a teraz czytam książkę, żeby choć na chwilę zapomnieć o tym, co się dzieje w moim życiu.
Z idealnego świata lektury wyrywa mnie dzwonek mojej komórki. Na wyświetlaczu widzę, nieznany mi numer, ale odbieram.
- Halo?
- Hej Melka, to ja Michał. Mam nadzieję, że się nie obrazisz za to, że wyłudziłem od Igły twój numer. Pomyślałem, że może moglibyśmy się spotkać? - dawno z nim nie gadałam, więc to chyba dobry pomysł.
- Ok. Z chęcią.
- Gdzie ci pasuje?
- Przyjedź do mnie. - podaję mu adres. Ciesze się, że mam jeszcze w  nim przyjaciela. Ważne jest teraz dla mnie to, żeby odbudować stare przyjaźnie, a skoro Misiek wyciągnął do mnie rękę, muszę z tego skorzystać.
- Będę za 15 minut. - informuje i rozłącza się.
Wygodny dres zmieniam na rurki i bluzeczkę z nadrukiem. Wygrzebuję jakieś ciastka i wstawiam wodę do zagotowania.

***


Niekiedy coś, jakby ciągnie Cię w tył
To sprawy zaległe nie przejmuj się tym
Ważne jest to, czego dopiero dokonasz
Nie ma przeszkody, której byś nie pokonał


Otwieram drzwi.
- Hej. - mówię zapraszając go do środka.
- Cześć Melka. - przytula mnie, jest to trochę niezręczne, ale cieszę się, że jest tutaj, teraz, a nie tylko w mojej pamięci. Chcę, żeby był już zawsze. Tęskniłam za nim i jego radami.
- Wolisz kawę czy herbatę?
- Kawę, muszę się obudzić choć trochę przed meczem. - śmiejemy się chwilę, wychodzi nam to nawet naturalnie.
Przynoszę kawę i stawiam przed nim, sama siadam wygodnie w fotelu naprzeciw niego. Chwila niezręcznej ciszy, widzę, że się nad czymś zastanawia i chyba wiem nad czym.
- Melka, .... możemy porozmawiać o Zbyszku. - miałam rację.
- Dobrze. Wiesz, może nawet potrzebuję takiej rozmowy z kimś kto był z nim wtedy.
- Cierpiał. Na prawdę, Mała on Cię kochał jak wariat. Wiesz jaki jest, powiedział to pod wpływem emocji, wcale tak nie myślał.
- Wiem, ale wtedy byłam ślepa, nie potrafiłam tak na to spojrzeć  po prostu .... nie potrafiłam. Potrzebowałam czasu, a potem nie miałam odwagi wrócić.
Milczy, podchodzi tylko, siada na oparciu fotela i przytula mnie. Pozwalam moim łzom w końcu wypłynąć.
- Nadal go kochasz, prawda? - trafił z samo sedno
- Tak, tylko dlaczego do jasnej cholery dopiero teraz to do mnie dotarło. - zaczynam jeszcze bardziej płakać - Ale on jest szczęśliwy, ma przecież dziewczynę. A moja miłość  .... może to tylko przywiązanie, może kocham wspomnienia, a nie tego Zbyszka, którym jest teraz.
- Mu się tylko zdaje, że jest szczęśliwy. Wmawia to sobie. Wiesz, odkąd ona się pojawiła zaczęło się między nami psuć, a teraz nawet nie gadamy.
- Rozmawiałeś z nią kiedyś? - wyswobadzam się z uścisku Miśka i ocieram łzy.
- Tak, parę razy, ale nie były to miłe rozmowy. - widząc moje pytające spojrzenie, kontynuuje. - Zawsze w jakiś sposób mnie prowokowała, a Zbyszkowi mówiła, że to wszystko moja wina, on jej ślepo wierzy. Nie wiem dlaczego on w ogóle z nią jest. Czasami miłość jest ślepa i nie wybiera.
- I komu Ty to mówisz.

***


Po raz kolejny pora by, za stery
Złapać, sterować po sam kres i 
Nie dawać się kierować, osobom trzecim


Czekam przy placu zabaw w parku, już widzę Iwonę z dziećmi,  zmierzającą w moim kierunku. Witam się z pociechami i razem z Iwoną siadamy na ławce tak by mieć na nie oko.
- Iwona, muszę Cię przeprosić. Ostatnimi czasy byłam straszną egoistką, zwalałam Ci się na głowę z byle problemem.
- Od tego są przyjaciele, Meluś.- przytula mnie mocno. - Widzę, zaczęłaś porządki w życiu.
- Tsaa. Próbuję. Kontakt z Miśkiem i Monią odnawiam, codziennie gadamy na skypie. Stęskniłam się za nimi.
- A jeszcze niedawno jak robiliśmy grilla to się zapierałaś rękami i nogami, że nie chcesz iść.
- Wiesz czemu. Teraz wiem jaka głupia byłam. Zachowywałam się jak dziecko. Uciekałam, zamiast stawić mu czoła, doprowadzić do konfrontacji i może szczerej rozmowy.
- Jejciu, moja mała Melka dorosła.
- Nie bądź uszczypliwa. - wystawiam jej język i dźgam delikatnie w bok.
- Haha, no dobrze koniec z tym.
- Chciałabym też w najbliższy wolny weekend pojechać do rodziców. Z mamą ciągle mam kontakt telefoniczny, ale boję się reakcji tata. Obiecała mi, że przygotuje go ta moją wizytę jakoś delikatnie.
- Kochana wiesz, że zawsze wal z problemami do nas. Z Krzyśkiem ci zawsze pomożemy, będziemy kciuki trzymać, czy damy kopniaka na szczęście.
- Oczywiście. I nie zapominaj, że ja też ci pomogę w problemach, jednak oby takowych nie było.
Spędziłam z Panią Ignaczak całe popołudnie. Rozmowa z nią i zabawa z maluchami zawsze mnie odprężają.

***

To ty jesteś odpowiedzialny za swoje życie na procent sto

Dam radę. Zmienię się, na nowo odnajdę spokój i będę szczęśliwa. Wierzę w to i osiągnę swój cel.

****
Jest coś takiego :)
a za oknem dalej śnieg -,- chcę już wiosnę :)
Zima bez skoków, nie jest fajna :(

Życzę Wam wszystkim Wesołych Świąt Wielkiej Nocy :)  

piątek, 1 marca 2013

6.


22.09.2012.

Mecz z Jastrzębiem.
Siedzę na ławce w stroju sztabu medycznego. Jedyne co z tego lubię to to, że mogę założyć sportowe buty. Nie lubię obcasów, sukienek i mocnego makijażu. Nic z tych rzeczy nigdy do mnie nie pasowało, chyba, że sytuacja tego wymagała to się poświęcałam.
Rozgrzewacie się, nie mogę patrzeć na Ciebie i Kubiaka, nawet na siebie nie patrzycie. Słyszałam jakieś plotki, nawet Igła coś wspominał, ale nie mogłam w to uwierzyć  że już się nie przyjaźnicie. Jednak teraz widząc jak się zachowujecie, to aż mnie coś w środku skręca. Pamiętam jak spędzałam z Wami i Miśkową Moniką całe dnie. Byliście nierozłączni, obie doskonale zdawałyśmy sobie z tego sprawę.
Wchodzę na salę z jeszcze jedną torbą medyczną. Widzę, że Misiek zmierza w stronę wyjścia. Mija mnie, czyżby mnie nie poznał? Nie no, spoko, ten blond to chyba jednak była pomyłka. Z rozmyślań na temat mojego aktualnego koloru kłaków wybudza mnie ktoś, łapiąc za nadgarstek. Odwracam się i widzę Michała. Wymiana spojrzeń i już wiem, że jednak mnie poznał.
- Melka, co tu robisz? - pyta wyraźnie zdziwiony. - Koszulka sztabu Resovii??
- Tak jakoś wyszło, już drugi sezon. - wyjaśniam, widząc jego wzrok domyślam się, że chce zapytać o Ciebie.
- Amelia! - Jestem uratowana.
Przepraszam Kubiaka i zmierzam z torbą w stronę trenera Kowala, który mnie zawołał i reszty.

Drugi set, ściskam mocno kciuki za Resoviaków. Na chwilę odwracam wzrok od boiska, by zapytać o coś trenera Kowala, za chwilę patrzę już na leżącego na parkiecie Pita. Znoszą go. Leży, krzywi się z bólu gdy główny fizjoterapeuta zajmuje się jego kostką. Siadam koło niego i podkładam mu czyjąś bluzę pod głowę, niespodziewanie łapie mnie za rękę. Patrzę mu w oczy zdezorientowana, ale zaciskam swoją maleńką dłoń na jego ogromnej łapie.
Ściskam jego rękę, ale myślę o Tobie, o tym, że od rozmowy w parku nie zamieniłeś ze mną ani jednego słowa oprócz krótkich konieczności jak oschle rzucone w przestrzeń "cześć" na treningach. Myślałam, że po tamtej rozmowie, będziemy rozmawiać  chociaż czasami, ale Ty uciekasz. Robisz to co ja zrobiłam dwa lata temu. Co chcesz mi przez to udowodnić? Chcesz mi dać taką nauczę? Co siedzi teraz w Twojej głowie?

Na halę przyjechałam z Piotrkiem, co się okazało być wygodne na chwilę obecną, gdyż nie musiałam zostawiać swojego auta na parkingu na całą noc.
Prowadzę jego samochód,a on zrzędzi, że nie tak się zmienia biegi, żebym jechała wolniej bo on się zaczyna bać  żebym nie wyprzedzała na podwójnej ciągłej....
- Piter, zamknij się, bo jak nie to Cię wysadzę!!
Zamilkł, na moje szczęście, i swoje bo mógłby żałować gdyby tego nie zrobił.
Skręcam na parking pod Biedronką.
- Zaczekaj tu i nie rób głupstw, zaraz wracam. - nakazuję mu, tonem nieznającym sprzeciwu
- Dobrze mamusiu. - mówi rozbawiony i uśmiecha się jak tylko on potrafi  Pokazuję mu język rozbawiona lekko i idę do supermarketu.
Kupuję pizzę do odgrzania, lody, wino, opakowanie cukierków i inne "niezbędne rzeczy". Nie ma to jak, "zdrowa" żywność.

Szybko zmierzam schodami na górę, gdy jestem już przy jego drzwiach obracam się. ..... Nie ma go, wyglądam za barierkę i widzę jak gramoli się po schodach. Zostawiam zakupy pod jego mieszkaniem i zawracam.
- Chodź sieroto. - śmieję się i pomagam mu pokonać kolejne stopnie - Swoją drogą mogłeś wybrać mieszkanie w bloku z windą albo taki domek jak Ignaczaków. - dodaję.
- Taki dom chcę kupić jak już będę miał przy sobie tą jedyną. Chciałbym, żeby moja dziewczyna pomogła mi wybrać meble i wszystkie drobiazgi. - mówi z największą powagą, z łatwością dostrzegam iskierki w jego oczach  ale są ledwo widoczne i nieśmiałe. Przez chwilę znowu przypominam sobie słowa Pani Marii i czuję lekkie ukłucie w sercu, bo ja mu tego nie mogę dać  wciąż jestem w Tobie beznadziejnie zakochana..... chyba.... sama się już w tym wszystkim gubię.

Oglądamy jakąś komedię romantyczną, obżeramy się lodami i wszystkim co jest w tym domu do zjedzenia. Siedzimy na kanapie w salonie. Wiesz staram się o Tobie nie myśleć  ale nie mogę, zastanawiam się co teraz robisz itd. żałosne, wiem, ale inaczej nie umiem. Myślę o Tobie w każdej chwili. Ranię Piotrka, bo będąc przy nim, myślę o Tobie, on może nie zdaje sobie z tego sprawy, ale ranię go i siebie.
- Przyniosę Ci nowy lód na kostkę. - zmierzam w stronę kuchni, otwieram zamrażalkę i wyjmuje nowy lód.
Zimne powietrze wydostające się z urządzenia, orzeźwia mnie.
- Melka, do jasnej cholery ogarnij się! - nakazuję sama sobie.
Wracam do Piotrka. Zmieniam mu okład i wracam do oglądania filmu, który jakoś w ogóle mnie nie ciekawi. Znużona i zmęczona ciężkim dniem, nie zauważam kiedy Piotrek mnie obejmuje, ani kiedy zasypiam i wtulam się w niego jeszcze bardziej.

Czuję jak bierze mnie na ręce i przenosi do sypialni. Budzę się, ale nie otwieram oczu. Jego silne ramiona są takie bezpieczne, jednak powinny trzymać kogoś innego, nie mnie, nie jestem odpowiednią osobą dla niego, nie będę w stanie dać mu pełni szczęścia. Kładzie mnie delikatnie na łóżku i przykrywa kołdrą.
- Piotrek dla twojej kostki będzie lepiej, jak nie będziesz spał na zbyt małej kanapie. - mamroczę, dopiero po jakimś czasie dociera do mnie to co powiedziałam, ale jest już za późno, czuję jego ciało przy moim, słyszę jak jego serce bije.
Mija pół godziny, udaję, że już zasnęłam, ale natłok myśli mi na to nie pozwala.

I could stay awake just to hear you breathing
Watch you smile while you are sleeping
While you're far away and dreaming
I could spend my life in this sweet surrender
I could stay lost in this moment forever
Where every moment spent with you is a moment I treasure.

- Meluś śpisz. - nie odzywam się, wyczuwam w jego głosie, że byłaby to poważna rozmowa, nie chcę jej, nie chcę komplikować nam obojgu życia.
- Wiesz, odkąd się pojawiłaś w Resovii, już pierwszego dnia chciałem Cię zaprosić na kawę, ale ten smutek, który bił od Ciebie mnie paraliżował. Teraz już wiem czym był spowodowany, a raczej kim. Wiem, że nie byłaś w żadnym poważnym związku od czasu rozstania z nim. Niedawno dopiero zrozumiałem co tak naprawdę do ciebie czuję. Teraz gdy śpisz obok mnie czuję się dziwnie, bo nigdy o tym nawet nie marzyłem. Mógłbym tak leżeć i się w ciebie wpatrywać już do końca życia, bo cię kocham. - zatkało mnie, z trudem powstrzymywałam łzy, poczułam jak mnie przytula. Jednak starsze osoby, bardziej doświadczone widzą to, czego my, młodzi nie potrafimy dostrzec.


*********

Jest, w końcu mi się udało dodać ;D mam nadzieję, że się Wam spodoba. Koniec zbliża się wielkimi krokami. Chyba odwlekam tak dodawanie rozdziałów, bo nie chcę tego kończyć  zżyłam się z tą historią. Napiszcie w komentarzach jak widzicie zakończenie, wolicie happy end czy niekoniecznie? ;D