czwartek, 25 kwietnia 2013

9.



Budzę się, ale nie otwieram oczu. Boję się, że jeśli to zrobię znikniesz  jak ulotny sen. Leżę wtulona w Twoje umięśnione ramiona, czuję Twoje ciepło, słyszę bicie serca.
Tylko, czy to serce bije dla mnie?
Nie mam pewności co do przyszłości, co do NAS. Bo przecież to mógł być tylko jednorazowy wyskok, chwila słabości, której ulegliśmy, o której będziesz chciał zapomnieć i wrócić do swojego aktualnego życia z Asią. Boję się, ta niewiedza mnie paraliżuje, zaprząta każdą moją myśl.
Poruszasz się, mrucząc przy tym słodko, zawsze tak robiłeś. Otwieram w końcu oczy i spoglądam na Twoją twarz, badam każdy jej szczegół, to jak się zmieniła. Wyraźniejsze, bardziej męskie rysy. Kolejne mruknięcie i otwierasz oczy. Nasze spojrzenia spotykają się, przez chwilę mam wrażenie, że Twoje oczy straciły trochę mocy, że nie są już tak intensywnie zielone, jakby odzwierciedlały Twoją wewnętrzną przemianę, to, że się opanowałeś, wydoroślałeś.
- Dzień dobry. - uśmiecham się do Ciebie, podnosisz głowę i w odpowiedzi mnie całujesz.
- Co zjesz na śniadanie? Mamy grubo ponad godzinę do treningu więc nie ma obaw, że się spóźnimy.
- Dobrze wiesz, że zjem wszystko co przyrządzisz. - wychodzę z łóżka i kieruję się w stronę kuchni, narzucając po drodze na siebie Twoją koszulę.

***

Zakładam buty i kurtkę i jestem gotowa do wyjścia.
- Nie zapomniałeś niczego?
- Zapomniałem, ale zrobiłem to umyślnie, żeby mieć pretekst, aby wrócić.  - uśmiecham się, a moje policzki przybierają lekko różowy odcień.
- Przyjdziesz dzisiaj? - pytam z nadzieją w oczach.
- Nie dam rady, Asia dzisiaj przyjeżdża. - cios, na który sama się naraziłam. Nie mam prawa rozpaczać,  bo przecież się na to zgodziłam, na to, by być tą drugą. Tą niepotrzebną, przeszkadzającą.
- Aha. - tylko na tyle mnie stać. Podchodzisz do mnie i całujesz mnie przelotnie.
Wychodzimy z mojego mieszkania, to co zaszło między nami nie ma prawa opuścić jego ścian.

***

Na hali nie byłam nawet 5 minut, dałam dla trenera jakieś potrzebne mu papiery i teraz wracam do domu. Parkuję w tym samym miejscu, co wczoraj, ale obok nie stoi żaden samochód. Wchodzę po schodach. Wejście do tego pustego mieszkania  jest teraz trudniejsze niż kiedykolwiek, bo wszędzie unosi się zapach Twoich perfum, czuję jakbyś tutaj był, jakbyś zaraz miał pokazać się w drzwiach i mocno mnie przytulic, bo już zdążyłeś się za mną stęsknić.
Ale nie pojawiasz się, jesteś na treningu i właśnie pracujesz na zagrywką lub atakiem.
Pakuję rzeczy do walizki bez większego porządku, gdy natrafiam na Twoją koszulkę treningową ładnie złożoną u mnie w szafie, momentalnie szeroki uśmiech pojawia się na mojej twarzy.Biorę ją i delikatnie przykładam do siebie, długością sięga mi prawie do kolan.

***

Zostawiam walizkę i wychodzę na spotkanie z Ignaczakami. Krzysiek wymyślił nam dzisiaj pizzę i plac zabaw. Iwona przy nim zawsze promienieje, dzieciaki się wiecznie śmieją. Tworzą idealną rodzinę. Może ze względu na tak częste wyjazdy Krzyśka, tak dbają o tę więź i ją szanują. Nie tak jak ja, oddaliłam się od moich rodziców, w pewnym momencie zaczęłam się spierać z tatem, mama czasami nawet przez nasze kłótnie płakała. Cóż wybuchowy charakter odziedziczyłam po nim. Dlatego gdy Sebek coś zbroi i rodzice trochę na niego pokrzyczą, przychodzi do mnie i o tym rozmawiamy, czasami to on mi mówi co powinnam zrobić, a nie ja jemu.

Siedzimy na ławce w parku, patrząc na beztrosko bawiące się dzieci.
- Igła!!. - znam ten głos. Wszyscy zerkamy w tym kierunku i widzimy Ciebie z Bobkiem, ale pies nie jest Twoim jedynym towarzyszem. Jest i ona, Joanna. Dostrzegasz mnie gdzieś za Krzyśkiem, z uwieszoną Dominiką na szyi, widzę odrobinę strachu w Twoich oczach. Bartman, boisz się, Ty też się boisz. Tak samo jak ja. Stawiam małą Ignaczakównę na ziemi, by mogła przywitać się z Bobkiem, do którego poleciał już Sebastian.
- Poznajcie się. To Amelka, nasza fizjoterapeutka, a to Asia, moja dziewczyna. - mówisz oficjalnie. Trochę boli, rani, ale nie mogę nic na to poradzić, zgodziłam się na taki układ.
- Asia. - blondynka uśmiecha się do mnie promiennie i wyciąga rękę.
- Amelia. - odwzajemniam gest. Staram się by mój głos nie brzmiał ostro, ani niemiło. Chyba się udaje, bo blondynka ciągle się uśmiecha.
Odruchowo użyłam swojego pełnego imienia, chociaż go nie znoszę  Dla wszystkich jestem Melka, przedstawiając się jako Amelia chciałam zachować dystans.
Igła zerka na mnie co jakiś czas, sprawdzając czy się trzymam, gotów w każdej chwili zainterweniować,  ruszyć na ratunek jak bohater. Bo on jest moim bohaterem bez wątpienia. Okazywał to już tak wiele razy.
Gdy Ty zawodziłeś, zapominałeś o mnie, on był gotowy wyciągnąć mnie z największego bagna. Jest starszym bratem, którego nigdy nie miałam. Dokucza, robi mi kawały, ale chroni przed wszelkim złem, a przynajmniej próbuje.

- Tato, pobaw się z nami!! - Dominika nie daje za wygrana i ciągnie Krzyśka za rękaw bluzy.
- Chodź mała, ja się z wami pobawię. - wstaję, bo wiem, że to jest jedyna forma ratunku dla mnie.

Siedzę na huśtawce i obserwuję. To, jak ją przytulasz, trzymasz za rękę. Robisz to tak naturalnie, nie zwracasz uwagi na mnie, a podobno nadal mnie kochasz. Mam ochotę zniknąć,  uciec, pozwolić Ci żyć spokojnie z Asią. Powinnam, ale gdy widzę Cię w jej ramionach ciężko jest mi powstrzymać się od płaczu.

Iwona woła dzieciaki do siebie, Bobek leci do Ciebie, a ja niewzruszona, nieobecna, wciąż siedzę na tej pieprzonej huśtawce.
- Mela! - dopiero krzyk przyjaciółki wybudza mnie z tego transu.
- Tak, tak. Która godzina? Igła musimy już jechać, bo mi pociąg ucieknie.
- Miło było cię poznać Asiu! - krzyczę, odchodząc, nie chcę zostawić po sobie aż tak złego wrażenia.

***

Siedzę w pociągu i gapię się obojętnie przez szybę. Mam nadzieję, że pobyt w domu mnie podbuduje, że doda nowej energii, siły do walki.
Zbyszku, nie mogę Cię zmuszać, naciskać, nie mogę się narzucać. Sam musisz podjąć decyzję.
Ja poczekam, nie wiem ile, ale trochę poczekam.

***********

Hej, hej, hej :)

Rozdział 9 jest dla mnie wyjątkowy, bo przecież Zbyszek gra właśnie z takim numerem.
Resovia obroniła tytuł ♥ Modlę się by Zbyszek został :)
Bartman dojrzał. Oświadczył się Asi!!!
Gratuluję im i życzę dużo szczęścia, cierpliwości, zdrowia i oczywiście miłości w ich nowym WSPÓLNYM życiu :')
Będą mieli sweet dzieci ♥

Po testach umieram, jutro wyjazd do Bydgoszczy (rodzinne miasto Asi ;D )    i trzeba obronić tytuł mistrza Polski ;D hehe
Wish me good luck :)
Trzymajcie się ciepło :*

czwartek, 11 kwietnia 2013

8.



- Andrzej, mam sprawę.
- Tak, Melka?
- Chciałbym wziąć wolne od czwartku do wtorku. Jest to możliwe?
- Myślę, że tak. Poprosimy chłopaków, żeby ograniczyli kontuzje.
- I tak muszą je ograniczyć, dawno nie trenowaliśmy pełnym składem.
- Tak, to fakt. Całe szczęście, że za jakieś 2 tygodnie Piter już wróci. - Tak, Nowakowski, chociaż się starałam nie okazywać tego, że wiem co do mnie czuje, w naszych spotkaniach zaczęło się pojawiać jakieś niezdrowe napięcie. Boję się, że stracę przyjaciela.
- Melka, po treningu zajmiesz się Zibim. - o cholera....
- Oczywiście. - uśmiecham się najnaturalniej jak jest to możliwe na chwile obecną i z przerażeniem w oczach idę na halę.
A może los daje nam szansę na kolejną rozmowę, ale może po tej będzie lepiej, a nie gorzej.

***

Trening dobiega końca, a mi się z nerwów ręce zaczynają się pocić, błądzę oczami po całej sali, byleby nie spojrzeć na Ciebie. Boję się. Wszystkiego się boję, jak mała dziewczyna, która zgubiła się w centrum handlowym.
Koniec. Za jakieś 20 minut się spotkany .....
- Zbyszek, dzisiaj Melka się tobą zajmie. Zgłoś się do niej.
- Ok - albo jest Ci to obojętne, albo nauczyłeś się dobrze ukrywać emocje. Oddaliliśmy się, kiedyś bym Cię w takiej sytuacji rozszyfrowała, a teraz .... nie potrafię.

***

Czekam na Ciebie w gabinecie głównego fizjoterapeuty, którego dzisiaj nie ma.
Puk, puk.
- Proszę. - otwierasz drzwi i wchodzisz niepewnym krokiem - Nie musiałeś pukać.  - próbuję się uśmiechnąć,  ale strach w tym momencie mnie skutecznie paraliżuje.
Cisza, oboje nie wiemy co robić  co powiedzieć,  tkwimy znowu w martwym punkcie. Nie chcę tego, chcę ruszyć,  chcę w końcu do cholery zacząć iść. Od dwóch lat stoję w miejscu. Chcę i w końcu muszę się zebrać do dalszego funkcjonowania.
Kładziesz się na stole do masażu.
- Łydka? - pytam dla formalności, chyba tylko po to żeby przerwać tą niezręczną, kaleczącą uszy ciszę.
- Tak, ostatnio znowu mi dokucza.  
Cisza.
Cisza.
Kończę już masaż, zmarnowaliśmy prawie pół godziny,  żadne z nas się nie odezwało. Ja tak kurwa dłużej już nie mogę. Kończę szybko masaż. siadasz na stole.
- Zbyszek. .... Poczekaj, porozmawiajmy. - wpatruję się błagalnie w Twoje oczy.
- O czym? Melka, o czym ty chcesz jeszcze ze mną rozmawiać. Chyba w parku już wszystko sobie powiedzieliśmy.
- Dlaczego od tamtej pory mnie ignorujesz? Przecież normalnie rozmawialiśmy, a potem nagle znowu jakby tamtej rozmowy nie było.

You left with no goodbye, not a single word was said
No final kiss to seal any sins
I had no idea of the state we were in.

- Dla mnie to też jest trudne! - krzyczysz. Zbliżasz się do mnie, nasze twarze są tak blisko, patrzysz mi w oczy. Chcę odwrócić wzrok, wiem do czego takie spojrzenia między nami zawsze prowadziły. - Oddałaś mi wtedy to pudełko, przeglądałem jego zawartość wielokrotnie i za każdym razem wspomnienia wracały wyraźniejsze. - Twoje oczy zachodzą delikatną mgłą, ten widok sprawia, że po moim policzku spływa pierwsza łza. Miałam być silna, miałam już nie płakać, obiecywałam to sobie i przede wszystkim Iwonie. - Mela, nie płacz. Nie chcę, żebyś kolejny raz przeze mnie cierpiała. Przepraszam. Po prostu, wtedy odeszłaś bez słowa pożegnania, a gdy już prawie zapomniałem znowu los krzyżuje nasze ścieżki.

I know I have a fickle heart and a bitterness
And a wandering eye, and a heaviness in my head.

- Zbyszek, proszę pamiętaj mnie. Oboje powinniśmy pamiętać, to co było między nami.

When was the last time you thought of me?
Oh have you completely erased me from your memories?

- Pamiętam. Mała, wszystko pamiętam. - zbliżasz się jeszcze bardziej i mnie całujesz. Choć wiem, że nie powinnam, nie protestuję. Wplatam ręce w Twoje włosy i poddaję się rozkoszy. Tak bardzo pragnęłam poczuć Twoje usta na moich, Twoje ręce błądzące po moim ciele. Odrywam się od Ciebie i patrzę Ci w oczy.
- Nie powinniśmy. Bartman, nie powinniśmy. Masz dziewczynę.
- Wiem, ale to jest silniejsze ode mnie. - Wtulam się w Twoją klatkę piersiową. Jestem bezpieczna, w tej chwili jestem bezpieczna, nie wiem co będzie potem, ale wiem, że w tej chwili jestem znowu szczęśliwa.
- Kocham cię. Nigdy nie przestałam. - mówię w Twoją koszulkę, która nadal pachnie tymi samymi perfumami.
- Też cię kocham. Wiesz, wpadliśmy w rutynę, zgubiliśmy nasze uczucie i dopiero twoje odejście dało mi do myślenia. Wtedy zrozumiałem jak ważna dla mnie jesteś.

I often think about where I went wrong
The more I do, the less I know.

Znowu się całujemy, zachłannie, namiętnie, stęsknieni siebie. W pewnej chwili Twoje ręce błądzą pod moją koszulą, rozpinasz guziki.
- Nie tutaj. - szepczę Ci do ucha, łapiąc za rękę. - Jedźmy do mnie.

***

I gave you the space so you could breathe,
I kept my distance so you would be free,
And hope that you find the missing piece
To bring you back to me.

Parkuję swój samochód na parkingu przed blokiem, zaraz zjawiasz się swoim audi i parkujesz tuż obok. Wysiadasz i zmierzamy na górę. Zamykam drzwi i jesteśmy już tylko my. Poddajemy się chwili, śpiące w nas do tej pory uczucia budzą się jeszcze potężniejsze niż kiedykolwiek. W drodze do sypialni pozbywamy się szybko naszych ubrań. Rzucasz mnie na łóżko, i zapominamy się w sobie. Liczy się TERAZ, liczymy się MY.

***

- Zostaniesz? - pytam podnosząc głowę z Twojej nagiej klatki piersiowej i spoglądając błagalnie w oczy. Wahasz się, to boli, a obiecywałeś, że mnie więcej nie zranisz...
- Tak, dzisiaj zostanę. - mówisz uśmiechając się, ale mnie ta odpowiedź nie satysfakcjonuje.
- Chcę, żebyś został już na zawsze. - mówię, po czym delikatnie całuję Cię w usta.
Zasypiam wtulona w mężczyznę, którego kocham, lecz wciąż mam tyle obaw, pytań. I mam wyrzuty sumienia, bo przecież masz dziewczynę i nieważne jaka jest, kocha Cię. Ranisz ją, Bartman, ranisz mnie tą niepewnością w głosie i ranisz siebie, będąc niezdecydowanym, postępując pod wpływem chwili.
ale przecież Ty zawsze robiłeś to, co chciałeś często nie zważając na innych. Raniłeś i wciąż ranisz.
Czy moje serce zniesie kolejne rany?
Czy jesteś w stanie przestać ranić wszystkich i siebie?
A co jeśli, zauważysz, że nie jestem taka jak kiedyś?
Czy zostaniesz?
Baby, please remember me once again.