środa, 29 maja 2013

11.


- Halo? - słyszę roześmiany głos przyjaciółki.
- Monia, ratuj. - szlocham do słuchawki. Co ja najlepszego zrobiłam??
- Mela co się stało? - jest wyraźnie zaniepokojona moimi słowami.
- Powiedziałam Zbyszkowi, że to koniec, że dłużej tak nie mogę i żeby w końcu podjął decyzję.
- Dobrze zrobiłaś. Kochana, nie jesteś tego warta, nie nadajesz się do romansów.
- Wiem. - chlipię. - Ale ja nie chcę go stracić, a chyba właśnie do tego doprowadziłam.
- On teraz potrzebuje trochę czasu na przetrawienie całej tej sytuacji. Musi zdecydować, a ty musisz czekać, CIERPLIWIE. - podkreśla ostatnie słowo.
- A da się tak? Cierpliwie czekać na znak od faceta, którego kochasz?
- Jutro do Ciebie przyjadę i zostanę na jakiś czas. Misiek zrozumie.
- Serio? Dziękuję, jesteś aniołem. - uśmiecham się przez łzy. - Monia .... jest jeszcze jedna sprawa, bo dostałam zaproszenie do kina od Pita i Kosy, ale po tym wszystkim nie wiem czy iść.
- Pewnie, że masz iść. Rozerwiesz się, może przez chwilę nie będziesz o tym myślała.
- Ok. Raz jeszcze dziękuję. Do jutra.
- Nie becz mi już tam.

Leżę na łóżku i nie wiem co ze sobą zrobić, Piotrek będzie tu za 20 minut, a ja jestem w proszku: zapłakana, w wyciągniętej bluzie i starych rurkach. Gapie się w sufit, jakby tam była ukryta odpowiedź na pytania, kłębiące się w mojej głowie.
Wstaję, bo wiem, że muszę, bo wiem, że powinnam. Mówiąc Ci, co naprawdę myślę, zrobiłam krok do przodu, nie mogę teraz cofać się o całe lata świetlne. Nie chce doprowadzić się do stanu kompletnego otępienia, tonięcia w tęsknocie za Tobą i wspomnieniach, które choć piękne, zawsze ranią.
Biorę szybki przyrznic z nadzieją, że zimna woda mnie pobudzi, wyrwie z transu. Myśli jednak, mimo wszelkich starań, kłębią się w mojej głowie, doprowadzając do bólu.
5 minut do przyjazdu Pita. Biegam jak obłąkana szukając jakiegoś odpowiedniego stroju. Ale jaki jest "odpowiedni" ubiór kiedy chcesz pokazać światu, że czujesz się świetnie, ale wewnątrz krwawisz, jesteś pełna obaw. Czy da się, aż tak dobrze udawać? Przykleić do twarzy uśmiech, nie pozwolić łzom wypłynąć?
Piotrek już powinien być.
Pukanie. On puka, Ty tego nie robiłeś. Wchodziłeś, otwierając zamaszyście drzwi, trzaskałeś, zamykając je, jakbyś w ten sposób chciał zaznaczyć swoją obecność. Powiedzieć - Tak, wróciłem, patrz, jestem tu.
A teraz Cię nie ma. Jestem sama i przysłuchuję się pukaniu.
- Hej. - otwieram w końcu, zakładam czarne szpilki i ubieram kurtkę. Wychodzimy. Moje problemy zostają w mieszkaniu, a przynajmniej powinny, ale udało się im wymknąć z niego przez tą krótką chwilę, kiedy drzwi były otwarte. Wymknęły się i teraz kroczą za mną, nie dając chwili wytchnienia, zapomnienia, spokoju.

Piotrek i Grzesiek usiłują nawiązać ze mną jakąś sensowną konwersację, ale bezskutecznie. Potakuję, odpowiadam zdawkowymi zdaniami. Jestem nieobecna. Wybierają film, sprzeczają się, śmieją... mam ochotę się rozpłakać. Zdecydowali się w końcu na jakiś w 3-d, zmierzam do sali, wręcz popychana przez nich. Wiem, że zauważyli, że coś jest nie tak, widzę, jak wymieniają miedzy sobą porozumiewawcze spojrzenia. Sadzają mnie między sobą, jakby liczyli, że to mi pomoże. Jestem im naprawdę wdzięczna za chęci, ale jednak dzisiaj nie jestem najlepszą osobą do towarzystwa. Mając na nosie wielkie okulary pozwalam sobie na płacz. Nie zauważam kiedy zaczynam chlipać, trząść się. Siedzący obok mnie Grzesiek zauważa to pierwszy.
- Chcesz stąd wyjść? - pyta delikatnym tonem, który w małym stopniu łagodzi moje nerwy.
- Yhym. - kiwam głową. Zmierzamy w stronę wyjścia, za nami wychodzi również Piotrek. Ocieram szybkim ruchem policzki.
Stoimy przed kinem patrząc po sobie. Oni się nie odzywają, by mnie nie zranić pytaniem czy jakimś stwierdzeniem, które jestem pewna, przeszły im przez myśl. Ja milczę, bo nie chce im się z niczego tłumaczyć.
- Chyba nie udało się nam miło spędzić wieczoru. - mówię lekko zażenowana całą sytuacją. - Przepraszam.
- Idziemy się napić? - wypala Kosa, Piotrek mierzy go wzrokiem, najwyraźniej nie spodobał mu się pomysł. Początkowo patrzę na niego, jak na dziecko, które myśli, że wpadło na świetny pomysł, ale tak nie jest. Potem jednak dociera do mnie, że tego właśnie potrzebuję.
- Idziemy. - popieram go i zanim Nowakowski ogarnia sytuację, ruszamy w stronę klubu.

Idę z Grzesiek pod rękę, chlipiąc jeszcze co jakiś czas.
- Dziękuję Grzesiu. - wspinam się na palce i składam na jego policzku delikatnego całusa.
- Czasami dobrze spędzić czas z kimś, kto nie będzie zadawał niepotrzebnych pytań. Najlepiej przy kieliszku.
- Zapamiętam.
- Zawsze możesz na mnie liczyć. Mała. - Obejmuje mnie ramieniem przez co, czuję się lepiej. Obecność ludzi, którzy po prostu są, jest bezcenna.

Piję kolejnego drinka, Grzesiek pije ze mną, Piotrek robi za kierowcę i tylko bacznie się nam przygląda, pilnuje nas.
- Nie jest fajnie być ta drugą. - alkohol rozwiązuje mi język. Widzę, jak Piotrek prycha pod nosem. Nie jest to miłe. - Przepraszam.
- Co? - patrzy na mnie zdezorientowany Kosa, który nie kontaktuje już najlepiej.
- Piotrek, przepraszam. - patrzę mu w oczy, żądając tego samego. Bez reakcji. - Przepraszam, że dałam ci nadzieję, a potem odtrąciłam kiedy pojawił się Zbyszek. Jaka ja głupia byłam, poleciałam jak ćma do ognia. Przez chwilę to ja żyłam nadzieją, że może zostawi dla mnie Asię. Przestałam się łudzić, w końcu. Nie chcę tracić twojej przyjaźni. Piotrek, pogubiłam się już w tym syfie.
- Widzę właśnie. - pochylam się nad kieliszkiem i ze zrezygnowaniem kręcę głową.
- No to za syf! - podnoszę go i opróżniam. Krzywię się nieznacznie, jest to chwilowe, potem czuje przyjemne ciepło i ulgę, zapomnienie.
- Daj już spokój z tym. Przez ciebie Grzesiek będzie jutro miał mega kaca.
- Nie moja wina, że ma słabą głowę. Odwieź go do domu.
- A ty?
- Przejdę się. - śmieje się pobłażliwie.
- Wstawaj. - mówi, a sam podnosi Grześka.

Idziemy do jego samochodu, ciągnąc za sobą "kłodę". Milczymy, każdy z nas trawi wydarzenia dzisiejszego dnia.
Zatrzymuje się pod moim domem. Otwieram drzwi, lecz łapie mnie za rękę.
- Ciekawy jestem, czy jutro będziesz pamiętała to, co mi dzisiaj powiedziałaś?
- Raczej pamiętam co robiłam, czy mówiłam pod wpływem.
Uśmiechamy się do siebie, patrząc w oczy.
- Dziękuję za miły wieczór.
- Ja również. - mówię i całuję go w policzek, po czym szybko wysiadam z samochodu i lekko chwiejnym krokiem zmierzam do domu.

____________________

Mam jedną prośbę. Czytasz = komentujesz. Chciałbym wiedzieć, ile osób to czyta :)

niedziela, 5 maja 2013

10.



Błądzę jak otępiała pośród sklepów w Rzeszowskiej galerii. Szukam prezentu urodzinowego dla Piotrka, nie mam pojęcia co by to mogło być.
Przeglądam akurat jakieś książki, gdy mój telefon informuje o nowej wiadomości.
"Za 15 minut u Ciebie. :* 
                                Zbi."
Wiem, że nie powinnam, że źle postępuję brnąc w ten chory układ. Ale wolę mieć Cię chociaż przez tę parę ulotnych chwil, niż nie mieć wcale. Głupie? Wiem, doskonale zdaję sobie z tego sprawę. Zarówno Iwona jak i Monika uświadamiają mi to na każdym kroku. Nie pochwalają tego i nie dziwi mnie to. Jestem im wdzięczna, że mimo tego wciąż przy mnie są i wspierają. Bez nich już dawno temu bym się poddała.

Przerywam zakupy i pędzę do domu, żeby zdążyć przed Tobą, nie chcę żebyś czekał.
Nie pukasz, wchodzisz jak do swojego mieszkania. Nie przeszkadza mi to. Czekam, ciągle czekam. Żyję od jednego spotkania do następnego. Czekanie i niepewność wypełniają moje życie, jednak gdy jestem z Tobą, wszystko znika. Nie martwię się. Wiem, że zaraz znikniesz, ale nadzieja następnego "razu" trzyma mnie przy zmysłach, dzięki niej jestem w stanie w miarę możliwości normalnie funkcjonować, nie świrować.
- Mela! - słyszę z przedpokoju. Zmierzam w tamtym kierunku, opieram się o framugę i obserwuję Cię. Tęskniłam.
- Zostaniesz na noc? - spoglądam Ci w oczy i ponownie widzę w nich to zawahanie.
- Tak. - odpowiadasz i na potwierdzenie mocno mnie przytulasz, całując w czubek nosa.

Siedzę na kanapie, a Ty leżysz z głową na moich kolanach. Oglądamy powtórkę meczu drużyny z Rzeszowa, razem analizujemy Twoją grę. Śmiejemy się, rozmawiamy, milczymy. Wydaje mi się, że tej przerwy nie było, pamiętam dokładnie ile naszych wieczorów wyglądało tak, jak właśnie ten. Liczyła się tylko obecność tego drugiego przy boku, nic więcej.
Powieki stają się ciężkie, nie daję rady już ich otworzyć, pomału odpływam w krainę snów. Czuję jak moje ciało oplatają Twoje silne ramiona, bierzesz mnie na ręce. Po chwili leżę już w łóżku, a Ty obok mnie.
Nie zasypiam, myślę o tym, że jutro rano znowu odejdziesz, że Asia wróci z Bydgoszczy i ja przestanę się liczyć. Będę znowu funkcjonować jak obłąkana, czekając na telefon od Ciebie, jakikolwiek znak. Chciałabym mieć prawo do przytulania Cię bez powodu, gdy tylko będę miała taką ochotę. Niestety, nie mam takiego prawa. Nie chcesz mi go dać, a może się boisz, że znowu nam nie wyjdzie. Błagam, nie bój się już.

Gdy się budzę, Ciebie już nie ma, zniknąłeś jak sen. Odchodzisz razem z nadejściem nowego dnia. Zbyszek nie chcę tak dłużej. Muszę to przerwać, będzie trudno, oboje będziemy cierpieć, może czasami będę tego żałować, ale muszę w końcu powiedzieć: "Stop".

Jadę na trening zdeterminowana, mam przed sobą jeden, jasno określony cel. Widzę Cię na końcu korytarza, uśmiechasz się w moim kierunku. Nie dam rady, nie potrafię. Jestem zbyt słaba, uzależniłam się od Ciebie. Bartman, jesteś gorszy niż narkotyk, sprawiłeś, że nie jestem w stanie z tym skończyć.  Osłabiłeś mnie jeszcze bardziej. Zniszczyłeś mój mur obronny, odsłoniłeś moją duszę na wszelkie ciosy. Nie, to nie Twoja wina, nie mogę wszystkiego zwalać na Ciebie. To ja, ja jestem wszystkiemu winna, sama się w to wpakowałam, Ty mi pomagałeś, ale to ja zrobiłam pierwszy krok, ale teraz nie jestem w stanie zrobić tego ostatniego, by z tym skończyć.
- Mela. - w pewnym momencie pojawiają się przede mną Kosa i Piter, widzę, że nie jesteś z tego zadowolony. Bartman, nie masz prawa być zazdrosny i nawet nie masz o co, bo moje serce należy do Ciebie
- Tak? - mówię do nich z uśmiechem. Za ich plecami widzę, jak znikasz za drzwiami szatni.
- Wpadliśmy na świetny pomysł, a w zasadzie to ja wpadłem. - szczerzy się Grzesiek.
- Wiem, wiem Grzesiu, Ty wpadasz na wszystkie świetne pomysły. Konkrety proszę.
- Więc, chodzi o to, że wybieramy się dzisiaj do kina i pomyśleliśmy, że może wybrałabyś się z nami? - obaj uśmiechają się do mnie najszerzej jak mogą.
- Dobra, ale ja wybieram film.
- Nieee, błagam, Mela miej litość. Nie żebym miał coś do Twojego gustu filmowego, ale chcemy się rozerwać,  pośmiać, a nie płakać. - protestuje stanowczo Grześ.
- Wybierzemy coś razem, pasuje?
- Oczywiście. Będę po Ciebie o 18. - mówi Piter po czym szybko znikają w szatni.

- Spotkamy się dzisiaj? - podchodzisz do mnie, gdy jestem już przy swoim samochodzie.
- Mam już plany. - informuję Cię, i przeraża mnie to w jak bardzo oschły sposób to zabrzmiało.
- Aha, a jakie?
- Idę do kina z Piotrkiem i Grześkiem.
- Nowakowski ma na Ciebie oko. - mówisz z jakby lekką ironią. Ranisz.
- Zbyszek, to chyba nie twoja sprawa? - otwieram drzwi z zamiarem ucieczki.
- Na prawdę tak uważasz? - zbliżasz się do mnie i stanowczym ruchem uniemożliwiasz mi to.
- Nie chciałam tego mówić  ale muszę. Proszę nie przerywaj mi. - kiwasz głową na znak, żebym kontynuowała. Patrzysz badawczo w moje oczy. Z przypływem nagłej siły i odwagi zaczynam swój monolog...
- Uzależniłam się od Ciebie, sprawiłeś, że żyję jedynie od jednego spotkania do drugiego, od jednego pocałunku do kolejnego. Wykańcza mnie to. Sprawiasz, że jestem szczęśliwa, przez parę chwil czuję się wyjątkowo, nie myślę o niczym innym. Rano zawsze znikasz, a ja żyję nadzieją kolejnej nocy i strachem, że takowej nie będzie, że nie będę mogła cię już więcej przytulic, bo postanowisz, że już mnie nie chcesz. Zibi, nie mogę tak dłużej. Proszę, skończmy z tymi spotkaniami w tajemnicy przed całym światem, nie ciągnijmy tego. Ja będę czekać, nie wiem jak długo, ale trochę poczekam. Decyzja należy do Ciebie.
Patrzę w Twoje oczy jeszcze przez chwilę, po czym wsiadam do samochodu, już mnie nie zatrzymujesz.

Odjeżdżam. Łzy lecą mi strumieniami, przy najbliższej okazji zjeżdżam na pobocze. Płaczę, nie wiem czy dlatego, że powiedziałam "Stop", czy dlatego, że mnie nie zatrzymywałeś. Miałam nadzieje, że po tych słowach pocałujesz mnie i powiesz, że już dawno temu podjąłeś decyzję. Nic takiego nie usłyszałam. 


**********

Huehue.
Taki mały zwrot akcji. ;D
Miał być wczoraj, nie wyszło :/ Przepraszam.
btw. Urodziny Zbycha! ;D
Życzę mu dużo sukcesów zawodowych, dużej i szczęśliwej rodzinki i w ogóle wszystkiego co najlepsze. :)


Co sądzicie o nowym wyglądzie?
Czekam na komentarze :)