środa, 26 czerwca 2013

13.


To tylko deszcz nie moje łzy 
naprawdę życzę Ci 
bądź szczęśliwa
szczęśliwa z nim

W blasku fajerwerków wszyscy składają sobie życzenia. Stoi również on i wie, że to co za chwilę zrobi, złamie mu serce. Jednak ona jest dla niego ważniejsza. Ma jej przyjaźń i to musi mu wystarczyć. Nie liczy się to, że ją kocha, że jego szczęście jest on niej zależne. Jest dla niego wszystkim. On pragnie tylko jej szczęścia, a te z kolei jest uzależnione od jego kolegi z zespołu. Sam już nie wie czy robi to wbrew swojemu sercu, czy może to właśnie ono dyktuje mu takie postępowanie.

- Zibi. - podchodzi do bruneta i chwyta go za ramię tak, by ten odwrócił się do niego i spojrzał w twarz.

- O co chodzi? - patrzy na niego z lekką złością. Dobrze wie, że jego kolega "ma oko na JEGO Melę".

- Ona czeka. Na ciebie. - jego zielone oczy powiększają się. Jest zdziwiony. Nie spodziewał się usłyszeć od Piotrka takich słów.

- O czym ty mówisz? - pyta, ale nie jest już zły czy wściekły, jest po prostu zagubiony.

- Nie udawaj głupiego. Melka na ciebie czeka. Ona cię kocha. Nie zmarnuj tego. - mówiąc to rani samego siebie. Sprawia, że jego serce się rozpada na kawałki,
krwawi. Kolejne słowa przychodzą mu z trudem. - Rusz się. Idź do niej i porozmawiaj.

- Teraz? Ale... - jest niepewny, zdezorientowany jak małe dziecko, któremu próbuje się coś wytłumaczyć, narzucić jakiś tok myślenia.

- Tu nie ma miejsca na żadne ale. Kochasz ją? - pyta. Brunet przez chwilę wpatruję się w punkt za jego plecami, co powoduje, że i on się odwraca. No tak, Asia.

- Czy kochasz Amelkę? - powtarza, przywołując towarzysza ponownie do rzeczywistości. Z każdą koleją upływającą minutą, jest coraz mniej pewien cudowności tego pomysłu, celu tej rozmowy, jej biegu.

- Tak. Kocham. Chyba. Wiem, że gdy ją widzę mam ochotę ją pocałować, przytulić, pokazać światu, że jest moja. Chcę z nią spędzać każdą chwilę. Chcę się z nią zestarzeć. - słuchając tej przemowy, tego wyznania, niebieskie oczy środkowego zachodzą mgłą, ale wie, że nie może się rozkleić, nie przy Zbyszku.

- W takim razie na co jeszcze czekasz? Dlaczego nie zerwiesz z Asią? - ukrywa łzy i smutek za maską zbulwersowania, oburzenia.

- Przyzwyczaiłem się do niej. Pomogła mi wyjść z amoku, w którym tkwiłem po odejściu Amelki. Związek z nią jest stabilny, pewny, przy czym Melka jest wielką niewiadomą, zagadką. W każdej chwili może wybuchnąć. - tłumaczy się, zwyczajnie się tłumaczy, a nawet jakby wykręca.

- Ona się zmieniła. Nie zauważyłeś? Wydoroślała. Ona chce z tobą założyć rodzinę. Stabilny związek, o którym właśnie mówisz. - sam już nie wie w co brnie. Próbuje nie okazywać emocji. Ice Man - teraz musi nim być.

- Wiem, ja to wszystko wiem. Boję się reakcji Asi. Piter, ja myślałem już o oświadczynach, a tu nagle Zarzycka znowu pojawia się w moim życiu. Jak tornado niszczy to, co zbudowałem. - widzi jak środkowy już chce otwierać usta. - Tak, wiem, że ona była w takiej samej sytuacji.

- Oboje potrzebujecie wyjaśnień, szczerej rozmowy. Wydaje mi się, że ten wieczór jest na takie właśnie konwersacje najodpowiedniejszy. - mówi łagodnie. Już się trochę uspokoił. Szalejące w nim emocje opadły nieznacznie, ale on to odczuł. Bo on czuje dużo, bo jest wrażliwy pomimo krążącego mitu. Nie jest Ice Manem. Po prostu nie przywykł do nadmiernego okazywania uczuć, do narzucania się ludziom ze swoimi problemami i radościami. Jest Cichy.

- Masz rację. Pójdę do niej i poproszę o rozmowę. - odwraca się i rozgląda w poszukiwaniu blondynki.

- Zbyszek tylko proszę, nie daj się ponieść emocjom, wyjaśnijcie wszystko. - patrzy w zielone oczy kolegi i widzi, że zdjął z jego serca kawałek wielkiego kamienia. Dołożył go na swoje, ale liczył się z taki skutkiem ubocznym tego planu. Bo on zawsze wszystko analizował, starał się przewidzieć. Taki już był - spokojny, opanowany, poukładany. Często słyszał, że jest "kochany" i to wielokrotnie właśnie od niej, ale nigdy nie czuł się kochany, zwłaszcza przez nią.

- Gdzie ona jest? - pyta zielonooki, rozglądając się gorączkowo. On z pewnością nie był opanowany. Z uporem dążył do celu, ale wszystko i tak chciał mieć "teraz - zaraz". Wszystko co osiągnął - zdobył ciężką pracą. Oczekiwał od otaczających go ludzi zrozumienia, tego, że będą czytać w jego myślach, odgadywać potrzeby i spełniać je. Mylił się. Lecz ostatnie wydarzenia go zmieniły, sprawiły, ze dojrzał, zaczął patrzeć na świat inaczej, jakby otworzyły mu się oczy. Jest w stanie zauważyć rzeczy, o których istnieniu nie miał wcześniej pojęcia. Otworzył się na uczucia. Stał się łagodniejszy, pokorniejszy. Lecz ciągle jeszcze zachodzi w nim ta przemiana i ma nadzieję, że za jakiś czas usłyszy od ojca, że ten jest z niego dumny, ze jego mały Zbyś stał się dojrzałym i odpowiedzialnym Zbigniewem.

- Na huśtawce. - znał ją, od jej przyjazdu do Rzeszowa, od dnia z w którym ją pierwszy raz spotkał. Lubiła być sama. Rozmawiała z samą sobą, często na głos. Najbardziej lubiła przesiadywać na huśtawkach, delikatnie się bujając. Był pewien, że tam właśnie teraz jest. Zarys sylwetki i ciche skrzypnięcia tylko go w tym utwierdziły.

Bartman kiwnął głową w niemym podziękowaniu kumplowi i odszedł w stronę ogrodu. Blondynowi pozostało jedynie obserwowanie jego oddalającej się sylwetki.

To tylko deszcz nie żadne łzy
naprawdę uwierz mi 
bądź szczęśliwa 
szczęśliwa z nim 

********
I oto jest, obiecany ;D
Dziwi mnie to, ale nawet mi się ten rozdział podoba ;D hehe
Musiałam napisać to przejście w relacji niemelkowej :)

Podoba się? XD

wtorek, 25 czerwca 2013

12.



Another day another night inside a lonely world
Another game another fight inside a lonely world
Another wrong another right inside a lonely world
Such a lonely world, such a lonely world

Święta zbliżają się z prędkością światła. Gubię się w wirze przygotowań. Tak, namówiłam rodziców na przyjazd do Rzeszowa. Stęskniłam się za nimi, tak dawno nie spędzaliśmy razem świąt. W ostatniej rozmowie telefonicznej mama pytała o miasto, moja pracę i o Ciebie. Pamiętają Cię doskonale, to przecież Ty ocaliłeś ich córkę przed kompletnym zgubieniem. Zaczynałam obracać się w niezbyt przyjemnym gronie, zmieniałam się na gorsze, jednak spotkanie z Tobą i Michałem odwróciło moje życie o 180 stopni. Przy Was nie czułam się samotna, zagubiona, nierozumiana. Potrzebowaliśmy siebie nawzajem. Ocaliliście mnie.

Na Drugi Dzień Świąt zapraszam do siebie Ignaczaków. Przedstawiam ich rodzicom. Mama jest oczarowana maluchami, tata rozmawia z Krzyśkiem o sporcie, a Iwona pomaga mi w kuchni.
- Twoja mama chyba chciałaby zostać babcią. - zagaduje mnie, doprawiając rybę.
- Tak, nie trudno zauważyć, nie wiem jednak kiedy to nastąpi.
- Chciałbyś mieć dzieci? - pyta już zupełnie poważnie.
- Oczywiście, że tak. Wiem, w przyszłym roku skończę 25 lat i chyba już najwyższa pora, ale nic nie poradzę, że los płata mi figle.
- Zamierzasz jeszcze próbować rozmawiać ze Zbyszkiem?
- Sama nie wiem, wszystko zależy od tego, jak rozwinie się sytuacja. Teraz to on musi zadecydować.
- Chcesz czekać? - pyta, patrząc intensywnie w moje oczy, jakby pilnując, żebym przypadkiem jej nie okłamała.
- Trochę poczekam. Ostatnio nie dałam mu szansy, teraz poczekam.
- Ciociu mogę pomóc? - do kuchni wbiega rozradowany Sebastian a za nim Dominika.
- Ja też chce pomóc. - przekrzykuje brata.

Siedzimy, rozmawiamy, dzieci co raz komuś dokuczają, ciągną do zabawy albo akurat znalazły coś "bardzo interesującego" i muszą to wszystkim pokazać. Ogólnie jest bardzo miło.
- Do kiedy Państwo zostają w Rzeszowie? - pyta Krzysiek. Jego słowa burzą mój spokój, rodzą napięcie, niepewność, obawę.
- W niedzielę wracamy do Gdańska, Sylwestra spędzamy z moją siostrą.
- W takim razie może wpadną Państwo na nasz trening.
- Z przyjemnością skorzystamy z zaproszenia. - o cholera. Zapowiada się ciekawie.

Rodzice siadają na trybunach. Obawiam się, tak wielu rzeczy się obawiam. Rzeczywistość mnie paraliżuje. Za każdym razem, kiedy chcę ruszyć do przodu, coś powala mnie na ziemię. Stąpam po cienkim lodzie.
Siedzę na ławce i przeglądam jakieś papiery, ktoś siada koło mnie. Podnoszę wzrok. Grzesiek.
- Hej Mała, jak tam święta spędziłaś?
- Dobrze. Po treningu zapraszam cię na kawę, musisz poznać moich rodziców.
- Chcesz im mnie przedstawić?
- Tak, jeśli nie chcesz to zrozumiem.
- Nie, nie o to chodzi, ale czemu akurat mnie?
- Bo jesteś moim przyjacielem. Idzie jeszcze Igła i zapytam Pita i Alka.
- Aha ok, będę. Tak przy okazji informuję o imprezie sylwestrowej u mnie. Będziesz, prawda?
- Oczywiście, że tak.

Sylwester. Dzień kiedy podsumowujemy kończący się rok. Analizujemy to, co zrobiliśmy dla siebie, jacy byliśmy dla innych, dla naszych bliskich. Przemyślamy nasze decyzje kolejny raz, może po fakcie. Zastanawiamy się co by było, gdybyśmy w jakiejś sytuacji postąpili inaczej. Czy bylibyśmy w tym momencie bardziej usatysfakcjonowani, szczęśliwi, spełnieni, a może przeciwnie - właśnie byśmy płakali, cierpieli. W ten właśnie dzień zadajemy sobie pytania, które nie mają odpowiedzi. Bo nikt nie wie co by było gdyby... Może lepiej jest, kiedy nie jesteśmy do końca świadomi. Pasuje tu przysłowie: "Im mniej wiesz, tym lepiej śpisz".
Cóż ostatnio nie sypiam zbyt dobrze...

Stoję przed drzwiami mieszkania Grześka. Chcę być taka, jak rok temu. Beztroska. Wolna. Szalona. Szczera. Z zadrą w sercu, ale z uśmiechem na ustach. Teraz nie jestem w stanie odciąć się od uczuć, zapomnieć na chwilę i zwyczajnie się bawić.
Naciskam dzwonek.
Chcę, żeby wszystko się wyjaśniło, ułożyło. Chcę, by ten wielki kamień nie dusił już mojego serca.
Gospodarz staje w wejściu z uśmiechem na twarzy. Witam się z nim przelotnym uściskiem, po czym idziemy do salonu. Są tu prawie wszyscy. Nie ma jedynie Ciebie i Asi. Czyżbyś zrezygnował z imprezy z kumplami na rzecz romantycznego wieczoru z dziewczyną. Witam się ze wszystkimi, na koniec zajmując miejsce koło Iwony.
Rozlega się pukanie i wiem, ze jednak wybrałeś imprezę z drużyną. Dosiada się do nas Asia, a Ty idziesz w stronę Paula i Alka.
Rozmawiamy, śmiejemy się, pijemy alkohol w dużych ilościach. Patrzę na Asię i boli mnie jej naiwność, to w jakiej niewiedzy żyje, ale boli mnie również jej uśmiech - taki beztroski, szczery. Nawet nie pamiętam, kiedy ostatni raz uśmiechałam się bez bólu w sercu. O północy wszyscy wyszyliśmy na zewnątrz. Grzesiek i Igła przygotowali pokaz fajerwerków. Przysiadam na huśtawce i wszystko obserwuję z boku.

No matter how hard i can try inside a lonely world
No one can hear me when i cry inside a lonely world
I'll never know the reasons why inside a lonely world
Such a lonely world, such a lonely world.
___________

Przepraszam, ze tak długo mnie nie było. Kolejny raz nawaliłam, czuję, że z każdym kolejnym opóźnieniem zawodzę Was. Przepraszam :*

Dzisiaj trochę dłuższy.
Następny jak dobrze pójdzie jutro, bo mam wenę :* (ale tak już serio jutro) :)
Dziękuję tym osobom, które tu jeszcze zaglądają.
Kocham Was :**