wtorek, 14 października 2014

16. Epilog!




Zaczynam kolejny dzień od kawy, mocnej kawy, która ostatnimi czasy jest moim najlepszym przyjacielem, no może jeszcze kieliszek wina jest dla mnie ważny. Nie idę dzisiaj do pracy, nie chcę. Minął kolejny miesiąc odkąd Zbyszek deklarował swoje uczucia i podjecie decyzji, ciągle to powtarza, ale nic nie robi. Nie wiem czy wciąż powinnam czekać. Może najwyższy czas ruszyć ze swoim życiem. Wyjechać...
Gdyby to było takie proste, wtedy nic mnie nie trzymało. Wystarczyło załatwić przeniesienie na inną uczelnię. Teraz? Mam pracę, mieszkanie, i co najważniejsze przyjaciół. Tym razem nie mogę uciec. Niedługo koniec sezonu ligowego. I co dalej? Bartman i tak pewnie zmieni klub, jak zawsze. Nie chcę sie teraz nad tym zastanawiać, ale tak będzie, a ja nie jestem w stanie zostawić wszystkiego. 

Pukanie do drzwi wyrywa mnie z letargu, z tej chorej rozmowy z samą sobą. Przyszedł kurier, z paczką, ale ja nic nie zamawiałam. Podpisuję jakiś świstek i zamykam drzwi. Rozpakowuję, pudełko, a w nim tylko kartka. Jest na niej napisane "Amelio, proszę o spotkanie, na hali Podpromie o 20". Brak podpisu i jeszcze ta godzina, przecież o tej porze hala jest pusta. 
Posłusznie jadę na spotkanie z tajemniczą osobą. Wchodzę na halę jest kompletnie pusto, tylko jeden reflektor naświetla punkt na parkiecie tuż obok siatki. Podchodzę tam, jedyne co znajduje to czerwoną różę. Piękna jest. Słyszę za sobą kroki, momentalnie się odwracam i widzę Ciebie! Bartman, stoisz tam i patrzysz na mnie oczami pełnymi uczucia, którego tak bardzo było mi trzeba. Podchodzisz do mnie i klękasz, jestem zdezorientowana i nerwowo rozglądam się po hali. 
- Co ty robisz?? - pytam.
- Mela, Kocham cię i chcę żebyśmy spróbowali. Liczę, że po tym czasie dostanę jeszcze od ciebie szansę. Chcę naprawić wszystkie szkody w twoim sercu, których byłem powodem. Czy jesteś w stanie jeszcze mi zaufać? - wyciągasz coś z kieszeni, to medal, ten sam, który kiedyś mi podarowałeś jako dowód miłości i który ci oddałam zaraz po Twoim przyjeździe do Rzeszowa.
- Tak. Zibi, kocham cię.
Wstajesz a ja wieszam ci się na szyi, nie chcę już nigdy opuszczać twoich ramion. 


-----------------
Akuku!
wróciłam, tylko po to żeby to zakończyć. kiedyś chciałam, żeby to opowiadanie trwało dłużej, ale wyszło, jak wyszło. Osobom, które ze mną były przez ten cały czas, przez wszystkie rozdziały, zostawiały cudowne komentarze. Dziękuję Wam, bez was nie miałabym żadnej motywacji już po pierwszym rozdziale. 
Nie wiem, czy jeszcze kiedyś coś napiszę. Zobaczymy. 


W hołdzie wspaniałemu siatkarzowi i człowiekowi. Zbyszkowi Bartmanowi!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz